Valtteri Bottas był w niedzielę ustawiony na drugim polu startowym. Kierowca Mercedesa ruszył przed czasem, zatrzymał się i ponownie ruszył. Powtórki telewizyjne wykazały, że Bottas w tym momencie opuścił pole startowe, więc powinien zostać ukarany za falstart. Tak się jednak nie stało.
Jak tłumaczy FIA, czujniki zamontowane na torze nie wykryły, aby Bottas przekroczył pole startowe, dlatego też odstąpiono od kary. - Ustalanie czy doszło do falstartu jest jasno określone w przepisach F1. Od wielu lat proces wygląda tak samo. Do oceny dochodzi na podstawie czujników na torze i w bolidzie. Oba mają pewny zakres tolerancji - wyjaśnił w "Motorsporcie" Michael Masi, dyrektor wyścigowy F1.
Masi powołał się na przykład GP Japonii z 2019 roku, kiedy to podobnie zachował się Sebastian Vettel. Wówczas powtórki telewizyjne zdawały się wskazywać, że Niemiec popełnił falstart, ale sędziowie odstąpili od kary. - W przypadku Bottasa nie trzeba się było zbytnio przyglądać powtórkom. Porozmawialiśmy z chronometrażystami, przejrzeli dane i uznali, że falstartu nie było. Koniec sprawy - dodał dyrektor wyścigowy F1.
ZOBACZ WIDEO: Kolarstwo. Tour de Pologne pierwszym wyścigiem etapowym w sezonie. "Zgłaszają się wielkie nazwiska!"
Ewentualna decyzja o karze dla Bottasa mogłaby mieć ogromny wpływ na losy GP Węgier. Fin do ostatnich metrów liczył się w walce i atakował drugiego w stawce Maxa Verstappena. Gdyby wcześniej sędziowie nałożyli na niego karę, kierowca Mercedesa musiałby zapomnieć o miejscu na podium.
Kary za nieprawidłowe postępowanie na polach startowych nie uniknął za to Kimi Raikkonen. Czujniki wykazały, że kierowca Alfy Romeo ustawił swój bolid poza wskazanym miejscem. W efekcie podczas jednego z pit-stopów musiał pozostać na stanowisku przez 5 karnych sekund. Raikkonen pomyłkę tłumaczył tym, że wskutek opadów deszczu asfalt był mokry i nie udało mu się idealnie wpasować w pole startowe.
Czytaj także:
Lewis Hamilton znów atakuje ws. rasizmu
Znamy decyzje sędziów po GP Węgier. Kara dla Haasa