Po tym jak Formuła 1 dodała do kalendarza wyścigi na torach Nurburgring, Portimao i Imola, terminarz sezonu 2020 rozrósł się do trzynastu Grand Prix. Na tym jednak nie koniec, bo władze F1 robią wszystko, aby tegoroczna rywalizacja składała się z jak największej liczby rund.
- Możemy z radością ogłosić, że czynimy duże postępy w finalizacji naszych planów na sezon 2020 - ogłosił jeszcze w zeszłym tygodniu Chase Carey, szef F1.
Wiadomo już, że z powodu koronawirusa F1 nie zawita w tym roku do Ameryk. Swoją szansę w pandemii dostrzegli za to Turcy. Rząd w Stambule ogłosił już, że "pod patronatem prezydenta Turcji tor Instanbul Park rozpoczął prace związane z włączeniem go do kalendarza sezonu 2020".
ZOBACZ WIDEO: PKO Ekstraklasa. Ośrodek Legia Training Center oficjalnie otwarty. Obiekt robi wrażenie!
GP Turcji pojawiło się w kalendarzu F1 w roku 2005, a do pojawienia się królowej motorsportu w Stambule doprowadził Bernie Ecclestone. Impreza nie cieszyła się jednak zbyt dużym powodzeniem, przez co turecka runda wypadła z terminarza po sezonie 2011.
Po tym jak Instanbul Park wypadł z kalendarza F1, obiekt w roku 2015 zamieniono w… komis samochodowy. Jedna z firm miała wykorzystać teren wokół obiektu, by sprzedawać pojazdy osobowe. Szacowano, że dzięki dobrej lokalizacji komis na torze goszczącym wcześniej kierowców F1 będzie sprzedawać ok. 25 tys. samochodów rocznie.
Gdyby prezydent Recep Erdogan dogadał się z F1, GP Turcji najpewniej odbyłoby się w drugiej połowie listopada. Królowa motorsportu szuka bowiem właśnie lokalizacji dla wyścigu w tej fazie sezonu. Kampania miałaby się zakończyć w grudniu - dwoma rundami w Bahrajnie oraz jednym w Abu Zabi.
Czytaj także:
Alex Zanardi przeszedł kolejną operację
F1 zorganizuje protest przed GP Wielkiej Brytanii