Końcówka GP Wielkiej Brytanii była niezwykle ciekawa. Na trzy okrążenia przed końcem wyścigu nie wytrzymała opona w bolidzie Valtteriego Bottasa, który stracił w ten sposób drugie miejsce w wyścigu. Red Bull Racing poczuł się wtedy na tyle pewnie, że wezwał Maxa Verstappena na kolejny pit-stop, by powalczyć o dodatkowy punkt dla autora najszybszego okrążenia.
Tyle że gdy Verstappen był u mechaników, to opona nie wytrzymała też w bolidzie prowadzącego Lewisa Hamiltona. Brytyjczyk dojechał do mety na samej feldze, ale utrzymał pierwsze miejsce w wyścigu. Goniący go Verstappen odrabiał straty w zastraszającym tempie, ale ostatecznie przegrał batalię różnicą pięciu sekund.
Gdyby zatem nie decyzja Red Bulla o pit-stopie, Verstappen najpewniej prześcignąłby Hamiltona i zwyciężył w GP Wielkiej Brytanii. "Czerwone byki" bronią jednak swojej decyzji.
ZOBACZ WIDEO: Tenis. Lotos PZT Polish Tour. Paweł Ciaś: Plan? Przygotować się fizycznie
- Sami byliśmy zaniepokojeni, po tym jak Valtteri doznał przebicia opony, bo Max też zgłaszał, że czuje ogromne wibracje. Dlatego zdecydowaliśmy się na pit-stop. Jedna z opon, którą zdjęliśmy z bolidu, faktycznie miała wiele nacięć - powiedział stacji Channel 4 Christian Horner, szef Red Bull Racing.
- Nie ma gwarancji, że Verstappen na tych oponach dojechałby do mety. Może się wydawać, że straciliśmy szansę na wygraną, że Lewis miał trochę szczęścia w końcówce, ale równie dobrze moglibyśmy złapać "kapcia" na ostatnim okrążeniu. Dlatego sądzę, że powinniśmy być wdzięczni losowi za to, że skorzystaliśmy na problemach Bottasa, że awansowaliśmy na drugie miejsce - dodał Horner.
Nie był to pierwszy raz, gdy opony tak łatwo niszczyły się na torze Silverstone. Do podobnej sytuacji doszło w roku 2013. Wtedy Hamilton stracił szansę na zwycięstwo z powodu awarii w jednym z kół, a Pirelli uznało, że problemy z ogumieniem spowodowane były wadliwą konstrukcją opony.
- Wydaje mi się, że w tym roku zaczęły się tworzyć pęcherze na oponach, a wtedy wszelkie zabrudzenia z toru mogą łatwo je przebić. Gdy masz już multum pęcherzy na gumie, to jesteś bezbronny, stąd kilka incydentów. Może na torze zostało trochę śmieci po wcześniejszych wypadkach innych kierowców - podsumował szef Red Bulla.
Czytaj także:
Protest podczas wyścigu F1. Cztery osoby zatrzymane
Nieoficjalnie. Vettel dogadał się z Aston Martinem