Sebastian Vettel po sezonie 2020 rozstanie się z Ferrari i nadal oficjalnie nie wiadomo, co będzie robić w przyszłym roku. Jednak po GP Wielkiej Brytanii dziennikarz Ted Kravitz ze Sky Sports, powołując się na swoje źródła, podał informację o porozumieniu na linii Vettel - Aston Martin.
Jednak nie wszyscy popierają transfer Vettela do zespołu z Silverstone. - To czterokrotny mistrz świata F1. Do tej pory wszystko szło po jego myśli. Radziłbym mu, aby przeszedł na emeryturę. Tak byłoby dla niego lepiej - powiedział Gerhard Berger w "Sportbuzzer".
- Z drugiej strony, bardzo dobrze znam Sebastiana. To kierowca, który kocha ściganie i rywalizację. Wiem, że znów chce wygrywać wyścigi. W tej chwili Racing Point, czyli od przyszłego roku Aston Martin, to dla niego najlepsze miejsce. Już w tym roku za sprawą Pereza czy Strolla mogą stanąć na podium pojedynczego wyścigu F1 - dodał obecny szef DTM w niemieckich mediach.
ZOBACZ WIDEO: Tenis. Lotos PZT Polish Tour. Paweł Ciaś: Plan? Przygotować się fizycznie
Berger zwrócił uwagę na to, że forma Vettela w ostatnich sezonach pozostawia sporo do życzenia. W Red Bull Racing w roku 2014 przegrał rywalizację ze znacznie młodszym Danielem Ricciardo, co tłumaczył tym, że bolid nie był stworzony pod jego styl jazdy.
Rok później trafił do Ferrari, gdzie regularnie wygrywał rywalizację z Kimim Raikkonenem. Jednak w latach 2017-2018, gdy Włosi mieli bardzo konkurencyjny bolid, popełniał proste błędy i w ten sposób przegrał dwukrotnie walkę o tytuł mistrzowski z Lewisen Hamiltonem. Na dodatek od zeszłego sezonu Vettel nie potrafi rozstrzygnąć rywalizacji w Ferrari z Charlesem Leclercem.
- Taki kierowca jak Vettel jest godny miejsca na podium F1. Może pewnego dnia uda mu się pokonać Mercedesa, kto wie. I tak sytuacja, którą zastanie w Aston Martinie w roku 2021 będzie lepsza niż ta, jaka miała miejsce w Ferrari w roku 2015. Dlatego będę w stanie zrozumieć, jeśli pójdzie do tej ekipy, zamiast kończyć karierę - podsumował Berger, który sam przed laty ścigał się w Ferrari.
Czytaj także:
Pirelli wyjaśnia sprawę wybuchów opon
Kierowcy F1 boja się koronawirusa