Formuła 1 od kilku tygodni dyskutuje nie tylko w sprawach sportowych, ale też politycznych. Przed kolejnymi wyścigami mamy bowiem do czynienia z manifestacjami przeciwko rasizmowi, na które naciska Lewis Hamilton. Gdy tylko przy okazji GP Węgier zabrakło miejsca na tego typu protest, aktualny mistrz świata zrugał szefów F1.
Hamilton mocno popiera ruch Black Lives Matter. Przed każdym wyścigiem ubiera koszulkę z takim napisem i naciska na innych kierowców Formuły 1, by klęczeli na polach startowych na znak protestu. Jednak nie wszyscy dają się przekonać Brytyjczykowi.
W tym gronie znajduje się chociażby Charles Leclerc. - Jestem przeciwny rasizmowi. Walczę z tym zjawiskiem i cieszę się, że Formuła 1 wykorzystuje swoją platformę, aby pokazać światu prawidłowe wzorce. Jednak nie zamierzam klęczeć, bo wiele protestów na całym świecie w tej sprawie przerodziło się w pokaz siły i przemocy - powiedział "La Gazetta dello Sport".
ZOBACZ WIDEO: Tenis. Lotos PZT Polish Tour. Paweł Ciaś: Plan? Przygotować się fizycznie
- Nie akceptuję przemocy w żadnej formie. Nie podoba mi się też, że politycy zaczynają wykorzystywać akcję Black Lives Matter do swoich celów - dodał kierowca Ferrari.
Leclerc podkreślił przy tym, że nie ma żadnego problemu z Hamiltonem i nie przeszkadza mu fakt, że Brytyjczyk tak mocno zaangażował się w walkę na rzecz równości. - Nikt nie powinien umniejszać jego osiągnięć - stwierdził 22-latek z Monako.
- Moim zdaniem to jeden z najlepszych kierowców w historii Formuły 1. Zawsze daje z siebie 100 procent i jest bardzo silny psychicznie. W połączeniu z Mercedesem tworzy duet, który bardzo trudno pokonać - podsumował Leclerc.
Czytaj także:
Robert Kubica znów w bolidzie Alfy Romeo
BMW faworyzuje w DTM jednego z kierowców?