FIA przed weekendem nałożyła na Racing Point karę 0,4 mln euro i zabrała zespołowi z Silverstone 15 punktów za skopiowanie z zeszłorocznego bolidu Mercedesa wybranych elementów układu hamulcowego - mowa o tylnych wlotach chłodzenia.
Sędziowie w piątkowej decyzji napisali, że niemożliwym jest oczekiwanie od Racing Point, że zapomną o tym, czego już się dowiedzieli i zaprzestaną korzystania z kontrowersyjnych części w kolejnych wyścigach F1. Tymczasem po zakończeniu GP 70-lecia poinformowano, że stewardzi wezwali przedstawicieli Racing Point do pokoju sędziowskiego w związku z tym, że w bolidach RP20 znalazły się zakwestionowane elementy.
Trudno wyrokować, jak dalej potoczy się ta sprawa, bo wcześniej po zakończeniu wyścigów oficjalne protesty ws. bolidów Racing Point składało Renault. Tym razem takiego protestu zabrakło i to sędziowie sami podjęli inicjatywę.
ZOBACZ WIDEO: Lotos PZT Polish Tour. Paula Kania-Choduń: Tenis w końcu sprawia mi przyjemność
W GP 70-lecia Lance Stroll dojechał do mety na szóstej pozycji, a Nico Hulkenberg był siódmy. Jeśli sędziowie wykluczą obu kierowców Racing Point z wyników GP 70-lecia, to ekipa poniesie spore straty.
Sprawa skopiowania części przez Racing Point będzie się jeszcze długo ciągnąć. Cztery zespoły (Ferrari, McLaren, Renault i Williams) zapowiedziały odwołanie od piątkowego werdyktu FIA, bo ich zdaniem kara dla zespołu z Silverstone jest zbyt niska. Zwłaszcza że ekipa w dalszej części sezonu 2020 będzie czerpać wyraźne profity z zastosowania podzespołów, jakie tak naprawdę opracował Mercedes.
Sam Racing Point też zapowiada złożenie odwołania. Ekipa z Silverstone twierdzi, że nie złamała przepisów i nie skopiowała części od Mercedesa. Brytyjczycy tłumaczą, że wykorzystali fotografów-szpiegów, którzy wykonali w padoku dobre zdjęcia 3D, dzięki czemu udało im się opracować wybrane elementy układu hamulcowego tak podobne do tych, jakie stosował Mercedes w 2019 roku.
Czytaj także:
Mercedes nie zostanie w F1?
Hamilton nie zgadza się na obniżkę kontraktu