F1. Red Bull rzuca oskarżeniami w stronę Mercedesa. "Udostępnili dane i rysunki Racing Point"

Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Helmut Marko
Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Helmut Marko

Mercedes stanowczo zaprzecza, jakoby udostępniał dane projektowe swojego bolidu Racing Point. W zapewnienia Niemców nie wierzy Red Bull Racing. - Dali im wszystko, dane i rysunki projektowe - twierdzi Helmut Marko.

Formuła 1 żyje sprawą kopiowania bolidu Mercedesa przez Racing Point. Tegoroczny model RP20 jest łudząco podobny do zeszłorocznego W10, a FIA niedawno orzekała, że stajnia z Silverstone skopiowała od Niemców tylny układ hamulcowy. Otrzymała za to karę w wysokości 0,4 mln euro i straciła 15 punktów do klasyfikacji konstruktorów F1.

Sprawa się nie zakończyła, bo część ekip, w tym Ferrari i Renault, domaga się surowszej kary dla konkurencji. Zwłaszcza że Racing Point nadal może korzystać z zakwestionowanego elementu.

Nieco z boku stoi Red Bull Racing, który nie wniósł oficjalnego protestu i oficjalnie nie domaga się wyższej kary dla Racing Point. "Czerwone byki" nie zrobiły tego, bo uznały, że działania Ferrari i Renault w tej sprawie są wystarczające. Jednak kierownictwo Red Bulla zwraca uwagę na to, że w całej aferze nie bez winy jest też Mercedes.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: skandaliczne zachowanie koszykarza! Potraktował rywala brutalnie

- Oczywiście, że potrzebujesz czegoś więcej niż zdjęć, by skopiować tak dokładnie jakąś część. Skoro to zrobili, to musieli dostać dane i rysunki projektowe od Mercedesa. Racing Point złamał przepisy, ale to co zrobił Mercedes oznacza, że mieliśmy tak naprawdę dwóch sprawców - oznajmił Helmut Marko, doradca Red Bulla, w rozmowie z "Der Spiegel".

- FIA musi teraz zapewnić przejrzystość całej sprawie - dodał Marko, który po cichu ma nadzieję, że postępowanie sędziów zakończy się również karą dla Mercedesa.

Austriak nie ukrywa przy tym, że nie podobają mu się ostatnie decyzje sędziów, które pozostawiają wiele wątpliwości. Tak było chociażby z postępowaniem przeciwko Ferrari, które w roku 2019 miało korzystać z nieregulaminowego silnika. Sprawa zakończyła się podpisaniem tajnego porozumienia, którego treść jest nieznana od kilku miesięcy.

- Skoro nie było przestępstwa, to nie powinno być tajnej ugody. Fakt jest taki, że wszystkie bolidy z silnikami Ferrari straciły 0,8-1,2 s. na otwarciu sezonu w Austrii w lipcu 2020 roku. Gdyby Ferrari nie było na drugim miejscu w mistrzostwach w zeszłym sezonie, to Red Bull zgarnąłby dodatkowych 20 mln dolarów za wyższą pozycję - podsumował Marko.

Czytaj także:
Red Bull proponuje rewolucyjne zmiany w F1
Nico Hulkenberg nie chce być rezerwowym w F1

Komentarze (0)