Po podpisaniu nowego Porozumienia Concorde, które reguluje zasady funkcjonowania Formuły 1 w latach 2021-2025, wyszło na jaw, że zawarto w nim nowy punkt. Jest to wpisowe dla ekipy zainteresowanej dołączeniem do stawki F1. Taki podmiot musi na starcie zapłacić po 20 mln dolarów każdemu z obecnych teamów. Daje to łącznie 200 mln dolarów.
Wydaje się, że nowy zapis uderza w plany Liberty Media i FIA, które chciały poszerzenia stawki o jeden, dwa zespoły w najbliższej przyszłości. Trudno bowiem będzie znaleźć inwestora, który nie tylko wyłoży kilkaset milionów dolarów na rozruch ekipy, a dodatkowo zapłaci 200 mln obecnym teamom.
Nowego pomysłu broni jednak Toto Wolff. - Czy to zniechęci inne zespoły przed dołączeniem do F1? Nie, wręcz przeciwnie. Sądzę, że ten przepis jest bardzo ważny, bo pozwala wycenić wartość zespołu - powiedział "Motorsportowi" szef Mercedesa.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niemiecki piłkarz poślubił zjawiskową prezenterkę telewizyjną
- Myślę, że Formuła 1 powinna być ograniczona do dziesięciu zespołów. Bycie w tej stawce to coś wyjątkowego. To tyczy się zresztą większości profesjonalnych lig sportowych, które na różne sposoby ograniczają swoją pojemność - dodał Wolff.
Nowy przepis wprowadzono po to, by uniknąć sytuacji, w której mało poważny inwestor zainteresuje się rywalizacją w F1. Tak było chociażby z projektem US F1 w roku 2009. Amerykanie długo twierdzili, że dołączą do stawki, po czym nagle wycofali się z mistrzostw i nawet nie zbudowali bolidu.
Najmłodszym zespołem w F1 jest Haas, który pojawił się w mistrzostwach w roku 2016. Wówczas stawka królowej motorsportu liczyła jedenaście ekip - kilka miesięcy później zbankrutował Manor, w efekcie czego Formuła 1 skurczyła się do dziesięciu zespołów i tyle pozostaje w niej do tej pory.
- Jeśli stać cię na zapłacenie 200 mln dolarów, to znaczy, że masz pewną wartość i wiarygodność. Każdy, kto ma takie środki, może zdecydować czy chce inwestować w F1. Biorąc pod uwagę limit budżetowy od roku 2021, można to potraktować jako inwestycję. Bo jeśli zespół będzie wykonywać dobrą robotę, to może nawet przynosić zyski - skomentował Gunther Steiner, szef Haasa.
- Myślę, że takie wpisowe to okazja, bo daje szansę stworzenia czegoś nowego, od podstaw. Ktokolwiek zdecyduje się dołączyć do F1, musi mieć solidne fundamenty i wyłożyć własną gotówkę. Na dodatek, przy limitach budżetowych, możesz oszacować ile będzie cię to kosztować. Możesz zatem przeliczyć wszystko i zdecydować czy warto wchodzić do F1 - dodał Steiner.
Wprowadzenie wpisowego ma też zrekompensować straty obecnym zespołom. Nagrody finansowe są bowiem dzielone między ekipy w oparciu o zysk, jaki wygenerowała Formuła 1. Dołączenie nowego gracza do stawki sprawia, że tort finansowy dzielony byłby na większą liczbę kawałków, a to oznaczałoby mniejsze wpływy.
Czytaj także:
Kierowcy pokochali Mugello. Chcą go nadal w kalendarzu F1
Bolid Lance'a Strolla spłonął. Racing Point walczy z czasem