F1. Wpisowe warte 200 mln dolarów. Toto Wolff broni kontrowersyjnej decyzji

Materiały prasowe / Mercedes / Na zdjęciu: Toto Wolff
Materiały prasowe / Mercedes / Na zdjęciu: Toto Wolff

Jeśli jakikolwiek zespół będzie chciał dołączyć do Formuły 1 od roku 2021, wpierw będzie musiał zapłacić 200 mln dolarów innym ekipom. Nowy przepis nie wszystkim przypadł do gustu. Broni go jednak Toto Wolff, szef Mercedesa.

Po podpisaniu nowego Porozumienia Concorde, które reguluje zasady funkcjonowania Formuły 1 w latach 2021-2025, wyszło na jaw, że zawarto w nim nowy punkt. Jest to wpisowe dla ekipy zainteresowanej dołączeniem do stawki F1. Taki podmiot musi na starcie zapłacić po 20 mln dolarów każdemu z obecnych teamów. Daje to łącznie 200 mln dolarów.

Wydaje się, że nowy zapis uderza w plany Liberty Media i FIA, które chciały poszerzenia stawki o jeden, dwa zespoły w najbliższej przyszłości. Trudno bowiem będzie znaleźć inwestora, który nie tylko wyłoży kilkaset milionów dolarów na rozruch ekipy, a dodatkowo zapłaci 200 mln obecnym teamom.

Nowego pomysłu broni jednak Toto Wolff. - Czy to zniechęci inne zespoły przed dołączeniem do F1? Nie, wręcz przeciwnie. Sądzę, że ten przepis jest bardzo ważny, bo pozwala wycenić wartość zespołu - powiedział "Motorsportowi" szef Mercedesa.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niemiecki piłkarz poślubił zjawiskową prezenterkę telewizyjną

- Myślę, że Formuła 1 powinna być ograniczona do dziesięciu zespołów. Bycie w tej stawce to coś wyjątkowego. To tyczy się zresztą większości profesjonalnych lig sportowych, które na różne sposoby ograniczają swoją pojemność - dodał Wolff.

Nowy przepis wprowadzono po to, by uniknąć sytuacji, w której mało poważny inwestor zainteresuje się rywalizacją w F1. Tak było chociażby z projektem US F1 w roku 2009. Amerykanie długo twierdzili, że dołączą do stawki, po czym nagle wycofali się z mistrzostw i nawet nie zbudowali bolidu.

Najmłodszym zespołem w F1 jest Haas, który pojawił się w mistrzostwach w roku 2016. Wówczas stawka królowej motorsportu liczyła jedenaście ekip - kilka miesięcy później zbankrutował Manor, w efekcie czego Formuła 1 skurczyła się do dziesięciu zespołów i tyle pozostaje w niej do tej pory.

- Jeśli stać cię na zapłacenie 200 mln dolarów, to znaczy, że masz pewną wartość i wiarygodność. Każdy, kto ma takie środki, może zdecydować czy chce inwestować w F1. Biorąc pod uwagę limit budżetowy od roku 2021, można to potraktować jako inwestycję. Bo jeśli zespół będzie wykonywać dobrą robotę, to może nawet przynosić zyski - skomentował Gunther Steiner, szef Haasa.

- Myślę, że takie wpisowe to okazja, bo daje szansę stworzenia czegoś nowego, od podstaw. Ktokolwiek zdecyduje się dołączyć do F1, musi mieć solidne fundamenty i wyłożyć własną gotówkę. Na dodatek, przy limitach budżetowych, możesz oszacować ile będzie cię to kosztować. Możesz zatem przeliczyć wszystko i zdecydować czy warto wchodzić do F1 - dodał Steiner.

Wprowadzenie wpisowego ma też zrekompensować straty obecnym zespołom. Nagrody finansowe są bowiem dzielone między ekipy w oparciu o zysk, jaki wygenerowała Formuła 1. Dołączenie nowego gracza do stawki sprawia, że tort finansowy dzielony byłby na większą liczbę kawałków, a to oznaczałoby mniejsze wpływy.

Czytaj także:
Kierowcy pokochali Mugello. Chcą go nadal w kalendarzu F1
Bolid Lance'a Strolla spłonął. Racing Point walczy z czasem

Komentarze (0)