Chase Carey od pewnego czasu rozmawia z władzami Rio de Janeiro o zorganizowaniu w tym miejscu wyścigu Formuły 1. Najlepsi kierowcy świata mieliby rywalizować w dzielnicy Deodoro, gdzie zlokalizowana jest dawna baza wojskowa, której tereny były wykorzystywane już podczas niektórych zmagań w trakcie igrzysk olimpijskich w 2016 roku.
Problem w tym, że planowany tor wyścigowy, z którego miałaby skorzystać Formuła 1, powstałby w lesie Camboata. Budowa obiektu wiązałaby się z wycinką tysięcy drzew, a to nie podoba się ekologom.
Szef F1 wysłał już list do pełniącego obowiązki burmistrza Rio de Janeiro, Claudio Castro, w którym poinformował go o podpisaniu umowy na organizację wyścigu Formuły 1. To, czy do niego jednak dojdzie, uzależnione jest od zgody na budowę obiektu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co czuje Kubica, gdy ściga się w DTM? Zobacz film z wnętrza BMW
"Piszę do pana, aby przekazać informację, że sfinalizowaliśmy rozmowy z Rio Motorsports LLC dotyczące organizacji i promowania imprezy Formuły 1 w Rio de Janeiro. Kontrakty są gotowe i czekają na ogłoszenie przez F1. Nastąpi to w momencie, gdy wszystkie niezbędne licencje i zgody zostaną wydane przez właściwe władze Brazylii i Rio de Janeiro" - napisał Carey w liście, którego treść ujawnił "Motorsport".
Obecnie Państwowy Instytut Środowiska (INEA) przygotowuje opinię techniczną dotyczącą budowy obiektu i jego wpływu na lokalne środowisko. Następnie dokument trafi do Państwowej Komisji Ochrony Środowiska.
Ekolodzy nie chcą jednak, aby wyścig F1 odbywał się w Rio de Janeiro. W kraju ruszyła kampania, która w social mediach promowana jest pod hashtagiem #BrazilSaysNoToDeforestation. Po ujawnieniu treści listu Careya akcja ekologów stała się jeszcze popularniejsza.
Jak zauważył "Motorsport", z treści listu szefa F1 nie wynika, że GP Brazylii musi koniecznie odbywać się w Deodoro w pobliżu lasu Camboata. Dlatego ciągle możliwe jest wskazanie innej lokalizacji dla rundy F1 w pobliżu Rio de Janeiro.
Obecnie GP Brazylii odbywa się na torze Interlagos w pobliżu Sao Paulo. Promotorzy tego wyścigu nie wnoszą za prawa do zawodów ani jednego dolara, bo taką umowę podpisał z nimi Bernie Ecclestone na krótko przed sprzedażą Formuły 1 amerykańskiej firmie Liberty Media.
Czytaj także:
Giovinazzi nie chce stracić miejsca w Alfie Romeo
Hamilton nie jest najlepszym kierowcą w historii F1