Tor Algarve w Portimao wskoczył do kalendarza Formuły 1 wskutek pandemii koronawirusa. Portugalczycy przekonywali, że mogą na swoim obiekcie, który nigdy wcześniej nie organizował zawodów F1, w sposób bezpieczny zorganizować jedną z rund królowej motorsportu. W obliczu problemów z ułożeniem kalendarza, szefowie F1 postanowili zaryzykować.
Organizatorzy GP Portugalii zapowiedzieli, że październikowy wyścig obejrzy ok. 50 tys. kibiców. Wiadomość o powrocie F1 do kraju ucieszyła bowiem Portugalczyków, którzy po raz ostatni najszybsze bolidy świata widzieli w roku 1996. Wszystko wskazuje jednak na to, że koronawirus pokrzyżuje plany działaczy.
W ostatnich dniach w Portugalii notowany jest rekordowy wzrost zakażeń na koronawirusa, a część mediów do tego kraju przypięła określenie "czerwona strefa". W środę, 14 października, władze poinformowały o 2072 nowych przypadkach koronawirusa. To największy dobowy wzrost od początku pandemii COVID-19.
ZOBACZ WIDEO: Stadiony powinny być ponownie zamknięte dla kibiców? Ekspert nie pozostawia złudzeń
Premier Antonio Costa wezwał rodaków do tego, by stosowali się do restrykcji rządowych, zasłaniali usta i nos, a także zachowywali bezpieczny dystans w kontaktach z innymi ludźmi, bo w przeciwnym przypadku "kraj czeka narodowa katastrofa". Costa zapowiedział też, że rząd zacznie wprowadzać kolejne obostrzenia, jeśli to tylko będzie konieczne.
Jak informuje "Speedweek", jest niemal przesądzone, że GP Portugalii ostatecznie odbędzie się bez kibiców. Zgromadzenie 50 tys. osób na terenie toru w Portimao mogłoby bowiem doprowadzić do fatalnych skutków i rozprzestrzenienia COVID-19 po całym kraju, biorąc pod uwagę, że na wyścig F1 chciały wybrać się osoby z różnych lokalizacji.
"Czerwona strefa" w Portugalii to kłopot nie tylko dla Formuły 1. Obietnicą bezpiecznego zorganizowania wyścigów i to z kibicami na trybunach zarządcy toru Algarve przekonali do siebie również szefów motocyklowych MotoGP i World Superbike. WSBK ma rywalizować w Portugalii już w ten weekend, zaś MotoGP w drugiej połowie grudnia.
Czytaj także:
Antonio Giovinazzi nie chce oddać miejsca w Alfie Romeo
Wybór nowego dostawcy silników dla Red Bulla wywołuje ból głowy