F1. Red Bull w potrzasku. Wybór nowego dostawcy silników wywołuje ból głowy

Honda po sezonie 2021 opuści Formułę 1, co pokrzyżowało mocarstwowe plany Red Bull Racing. Zespół znów musi szukać nowego dostawcy silników. "Czerwone byki" wyznaczyły sobie termin podjęcia decyzji - jest to koniec roku.

Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera
Max Verstappen Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Max Verstappen
Red Bull Racing zaczął współpracę z Hondą w roku 2019 i obie strony mocno ją sobie chwaliły. Dlatego zaskoczeniem dla "czerwonych byków" była decyzja Japończyków, by po sezonie 2021 opuścić Formułę 1. Zespół z Milton Keynes ma ograniczone pole manewru, bo Mercedes już zapowiedział, że nie będzie mu dostarczał jednostek napędowych. Ferrari też jest niechętne.

W tej układance zostaje Renault, ale obie strony rozstały się w atmosferze kłótni z końcem 2018 roku. Jak informuje "Motorsport", przy okazji ostatniego GP Eifel doszło jednak do spotkania przedstawicieli Red Bulla z szefami francuskiej firmy.

Ze strony Renault na zebraniu pojawił się Luca di Meo, czyli szef całej firmy, a nie nadzorujący ekipę F1 Cyril Abiteboul. To o tyle ważne, że to właśnie Abiteboul żyje w nie najlepszych relacjach z Christianem Hornerem, szefem Red Bulla.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: była gwiazda narciarstwa szaleje na wakeboardzie
Jak opisuje "Motorsport", spotkanie di Meo z Hornerem było pełne kurtuazji i próbą zagojenia starych ran. Renault jest bowiem świadome, że jeśli Red Bull nie znajdzie nowego dostawcy silników, to i tak będzie musiało produkować jednostki dla tej ekipy (oraz siostrzanego Alpha Tauri). Regulamin F1 jest tak skonstruowany, że producent z najmniejszą liczbą klientów musi zaopatrywać zespół, który nie potrafi znaleźć maszyn na wolnym rynku.

W Renault i Red Bullu wiedzą jednak, że na tę chwilę byłoby to bardziej małżeństwo z rozsądku, a nie z miłości. Aby odnieść sukces w F1, potrzeba pełnego wsparcia producenta. Takie w ostatnich miesiącach Brytyjczykom oferowała Honda. Dlatego jedna z opcji "czerwonych byków" to przejęcie działu silnikowego azjatyckiej firmy.

Honda posiada centrum badawcze w Sakurze w Japonii, gdzie pracuje ponad tysiąc inżynierów. Równocześnie w Milton Keynes, nieopodal fabryki Red Bulla, mieści się zakład zajmujący się montażem jednostek napędowych. O ile Azjaci testowali kolejne rozwiązania w ojczyźnie, o tyle samo składanie silników odbywało się w Wielkiej Brytanii. Dlatego Red Bull mógłby przejąć cały ich zakład, gdyby tylko zapłacił odpowiednią kwotę.

Jednak w F1 ma rosnąć oczekiwanie na wcześniejsze wprowadzenie nowych silników. Według aktualnych ustaleń, obecne konstrukcje mają być stosowane do końca 2025 roku. Z padoku docierają głosy, że lepiej byłoby przyspieszyć wprowadzenie nowych jednostek. Formuła 1 musi bowiem iść z duchem czasu i postawić np. na silniki wodorowe.

Jeśli Stefano Domenicali, który od 1 stycznia 2021 roku zacznie zarządzać F1, przyspieszy rewolucję silnikową, będzie to kłopot dla Red Bulla. Odkupienie działu Hondy tylko po to, by korzystać z ich silnika przez rok czy dwa, będzie się mijało z celem. Znacznie lepszym i tańszym rozwiązaniem będzie rozwijanie od zera nowej konstrukcji z myślą o przyszłości.

Może się okazać, że nowe silniki pojawią się już w F1 w roku 2024. Wtedy Red Bull postawi na rozwiązanie przejściowe - najpewniej współpracę z Renault. Tyle że to w krótkiej perspektywie zaprowadzi "czerwone byki" do ślepej uliczki, bo z silnikami Francuzów ekipa z Milton Keynes nie będzie w stanie walczyć o mistrzostwo w latach 2022-2024, a to może oznaczać odejście Maxa Verstappena.

Czytaj także:
Było podejrzenie koronawirusa w Alfie Romeo
Niespodziewany transfer Red Bulla?

Co powinien zrobić Red Bull?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×