Przerwa w startach Roberta Kubicy w Formule 1 trwała ponad osiem lat. Pod koniec sezonu 2010 polski kierowca wystąpił w GP Abu Zabi, a kilka miesięcy później zdążył wziąć udział w zimowych testach F1 w Walencji, po czym uczestniczył w fatalnym wypadku rajdowym. Wydarzenia z Włoch przekreśliły na lata karierę Kubicy w królowej motorsportu.
Kubica wrócił do stawki F1 w roku 2019 jako kierowca Williamsa i nie osiągał dobrych wyników. Wpłynął na to brak konkurencyjnego bolidu, ale też nowe realia wyścigowe zaskoczyły krakowianina.
- Największa różnica to podejście do kwalifikacji a wyścigu. W przeszłości nie była ona tak duża. Mogłeś naciskać w wyścigu bez końca. Bolid był lżejszy o 130 kilogramów, na jego pokładzie było znacznie mniej paliwa. Teraz masz bak zatankowany po korek, bo musi ci starczyć paliwa na cały dystans. To tworzy ogromną zmianę - powiedział Kubica w holenderskim "Formule 1".
ZOBACZ WIDEO: Tenis. Jak wielki sukces wpłynie na Igę Świątek? "Ma w sobie sporo niepokoju, o to jak potoczy się jej życie"
Kubica uważa, że obecne konstrukcje bolidów F1 są zbyt ciężkie, przez co nie pozwalają kierowcom na jazdę na limicie. W zeszłym roku w jednym z wywiadów rezerwowy Alfy Romeo porównał aktualne bolidy do... miejskiego autobusu. Po miesiącach podtrzymuje swoje zdanie.
- Teraz realia Formuły 1 są takie, że czasem najlepiej jest... zwolnić. Wiem, że to może brzmi paradoksalnie, ale czasem wolniejsza jazda to najszybszy sposób na dotarcie do mety. Trzeba ciągle kontrolować siebie i bolid, co nie jest nienaturalne - stwierdził Kubica.
- W innych seriach wyścigowych musisz po prostu wyciągnąć jak najwięcej z bolidu, możesz jechać na maksimum, ale nie w Formule 1. Teraz w królowej motorsportu jest tak, że czasem musisz zrobić mniej, aby uzyskać dobry wynik - podsumował Kubica.
Niestety, powrót do przeszłości i lżejszych bolidów jest wykluczony. Obecne silniki hybrydowe, które pojawiły się w F1 w roku 2014 są na tyle ciężkie i długie, że wymuszają nie tylko większą masę, ale też rozstaw osi. Co więcej, w sezonie 2022 samochody ponownie urosną o kilkanaście centymetrów i kilogramów w związku z nowymi, 18-calowymi oponami.
Czytaj także:
DTM bez kibiców na Hockenheim
Decyzja Alfy Romeo ws. składu jeszcze w październiku