Jeszcze we wrześniu sytuacja kontraktowa w Alfie Romeo wydawała się być rozwiązana - dla stajni z Hinwil w sezonie 2021 punktować mieli Kimi Raikkonen oraz Mick Schumacher. Na rynku transferowym w Formule 1 doszło do jednak do trzęsienia ziemi, wskutek którego Schumacher najprawdopodobniej trafi jednak do Haasa.
To sprawia, że jedno wolne miejsce pozostanie w Alfie Romeo. Polskim kibicom marzy się, aby zajął je Robert Kubica, bo w ten sposób krakowianin powróciłby po raz drugi do F1. Jednak prawo obsadzenia fotela w szwajcarskim zespole ma Ferrari, które za pośrednictwem Alfy Romeo dotuje finansowo ekipę kwotą 30 mln euro rocznie.
Na tę chwilę nic nie wskazuje na to, aby Ferrari miało zrezygnować ze swojego przywileju. Dlatego to Antonio Giovinazzi zdaje się znajdować na pole position w walce o fotel w Alfie Romeo. - To nie moja decyzja - powiedział włoski kierowca przed GP Portugalii.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Nowa rola Anity Włodarczyk
- Jak zawsze mówię, skupiam się tylko na swojej pracy, która polega na prowadzeniu bolidu. Co do reszty, decyzję podejmują inni. Musimy zobaczyć, co się wydarzy w Ferrari, jakie decyzje zostaną podjęte względem Alfy Romeo. Dla mnie oczywistym celem jest obecność na polach startowych F1 w roku 2021 - dodał Giovinazzi.
Ferrari współpracuje z Sauberem, bo tak nazywa się firma wystawiająca do rywalizacji zespół Alfa Romeo, od kilku lat. Na mocy specjalnej umowy Szwajcarzy otrzymują nie tylko wsparcie finansowe, ale też silniki i szereg części w najnowszej specyfikacji. Plan Sergio Marchionne, nieżyjącego już prezesa grupy FCA, polegał na tym, by poprzez F1 zwiększyć rozpoznawalność marki Alfa Romeo i sprzedaż jej samochodów, chociażby w USA.
Problem polega na tym, że Alfa Romeo nadal notuje kiepską sprzedaż swoich pojazdów. Na dodatek FCA (grupa łącząca Fiata i Chryslera) łączy się z francuskim PSA (Peugeot i Citroen). Fuzja tych podmiotów może nawet doprowadzić do likwidacji marki Alfa Romeo. Dlatego trwające w tej chwili rozmowy o kontynuacji współpracy Ferrari z Sauberem nie są łatwe.
- Jeśli o mnie chodzi, to chciałbym nadal startować w Alfie Romeo, bo to wielki zespół. Tu rozpoczynałem swoją karierę w F1 i chciałbym w tym miejscu kontynuować swoją misję. Jednak tak jak powiedziałem, nie ja decyduję. Rozmowy trwają i mam nadzieję, że wkrótce poznamy ich efekt - ocenił Giovinazzi.
Włoch podkreślił przy tym, że jego przyszłość w głównej mierze zależy od decyzji Ferrari, a nie tego co zrobi Kimi Raikkonen. Wiele wskazuje na to, że 41-latek będzie nadal startować w F1 w przyszłym sezonie. - Nie wiem, co Kimi zadecyduje. Jednak dla mnie to nie ma znaczenia. Jestem uzależniony od wspólnej decyzji Ferrari i Alfy Romeo. Jednak to nie jest moja praca. Ja się zajmuję prowadzeniem bolidu - podsumował 26-latek.
Sytuację komplikuje fakt, że Ferrari w Formule 2 posiada aż trzech utalentowanych juniorów. O ile Mick Schumacher ma trafić do Haasa, o tyle na szansę w Formule 1 czekają jeszcze Robert Shwartzman i Callum Ilott. Żaden z nich nie powiedziałby "nie" transferowi do Alfy Romeo.
Czytaj także:
Portugalia to czerwona strefa. Mimo to, wyścig F1 z kibicami
Russell może stracić miejsce w Williamsie. "To nie do pomyślenia"