F1. Panika w Alfie Romeo. Reakcja na słabe wyniki była "przesadzona"

Materiały prasowe / Alfa Romeo Racing ORLEN / Na zdjęciu: Frederic Vasseur
Materiały prasowe / Alfa Romeo Racing ORLEN / Na zdjęciu: Frederic Vasseur

Alfa Romeo kiepsko weszła w sezon 2020 i regularnie kończyła rywalizację na końcu stawki. W Hinwil pojawiła się panika, że bolid przygotowany na ten rok jest kiepski. W pewnym momencie do inżynierów dotarło, że źródłem problemów jest silnik Ferrari.

W zeszłym roku Alfa Romeo zaczęła rywalizację mocnym akcentem - Kimi Raikkonen zdobywał punkty w czterech kolejnych wyścigach Formuły 1. Początek sezonu 2020 okazał się być przeciwieństwem poprzedniej kampanii - wprawdzie Antonio Giovinazzi zdobył punkty w inauguracyjnym GP Austrii, ale potem ekipa z Hinwil miała nie lada kłopoty.

W efekcie w pierwszych ośmiu Grand Prix zespół punktował tylko raz. Problemem było zwłaszcza tempo kwalifikacyjne. Dość powiedzieć, że w GP Węgier kierowcy Alfy Romeo zajęli dwie ostatnie pozycje startowe. Wtedy w Hinwil zaczęto panikować.

- Nie od razu odkryliśmy nasz problem, który częściowo wynikał z silnika Ferrari. Nagle znaleźliśmy się na 17. miejscu i to było nasze maksimum. Przesadnie zareagowaliśmy, jeśli chodzi o ustawienia i strategię. Po pierwszych trzech wyścigach kompletnie się pogubiliśmy - przyznał wprost w "Auto Motor und Sport" Frederic Vasseur, szef Alfy Romeo.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: zwariowana końcówka meczu. Rozpacz, euforia i kolejny dramat

- Gdy w końcu się ocknęliśmy, zmieniliśmy nasze podejście. W pierwszym etapie chcieliśmy z 17. miejsca awansować na 16. I tak krok po kroku. Zwłaszcza po piątym wyścigu F1 sezonu 2020 - dodał Vasseur.

Piątym wyścigiem sezonu było GP 70-lecia na torze Silverstone. Tam Alfa Romeo znów zajęła dwie ostatnie pozycje startowe, a kierowcy tej ekipy w niedzielę dojechali do mety na 15. i 17. miejscu.

- Co nas cofnęło? Tu nawet nie chodzi o kwestię podwozia. To była wina tego, jak my i kierowcy zareagowaliśmy na początkowe problemy. Kiedy sprawy idą nie po twojej myśli, czasem próbujesz coś zrobić na siłę. Zresztą, to jest dziwny sezon. Na początku mieliśmy w fabryce ok. 30-40 proc. załogi z powodu COVID-19. Pierwszy wyścig dał nam punkty, w drugim podczas kwalifikacji padał deszcz, a w trzecim na Węgrzech mieliśmy dobre tempo w wyścigu, ale nie w kwalifikacjach - ocenił szef Alfy Romeo.

- Nie mieliśmy jasnego obrazu tego, na czym mamy się skupić. Dopiero po Silverstone zapanował spokój. Jednak nasza praca jeszcze się nie skończyła. Ciągle nie jesteśmy tam, gdzie chcemy być. Zaczynamy jednak walczyć o miejsce w Q2 w kwalifikacjach. Czasem jesteśmy w połowie Q2. To dobre znaki - podsumował Vasseur.

Czytaj także:
Koronawirus wpływa na wyniki finansowe F1
Nie ma nienawiści między Ferrari a Mercedesem

Komentarze (0)