Mattia Binotto jest szefem Ferrari od roku 2019, podczas gdy Toto Wolff rządzi Mercedesem od sezonu 2014. Obaj panowie odpowiadają za dwie najbardziej kultowe marki w Formule 1, dlatego też nie dziwi, że dochodzi między nimi do starć. Zwłaszcza że sukces jednego oznacza porażkę drugiego.
Wolff już kilkukrotnie bardzo szczerze wypowiadał się na temat Binotto i jego słów. - Kompletne bzdury - mówił Austriak, gdy szef Ferrari stwierdził w jednym z wywiadów, że dyrektywy techniczne FIA ws. silników dotknęły każdego producenta w jednakowym stopniu, a Włosi wcale nie oszukiwali przy produkcji jednostek napędowych.
- Jest mi smutno, gdy widzę kryzys Ferrari. Może to efekt błędnych decyzji podjętych przez niektóre osoby w zespole - dodawał w innym wywiadzie Wolff, znów dolewając oliwy do ognia.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niewiarygodna wymiana! Wybiegł poza kort, wrócił i... Zobacz koniecznie
Binotto w rozmowie ze Sky Italia podkreślił jednak, że twierdzenie, iż między nim a Wolffem panuje nienawiść jest sporą przesadą. - Czy nienawidzimy siebie nawzajem? Pod względem sportowym to mój główny rywal, który od wielu lat wygrywa. To nie jest nienawiść. Jest szacunek i chęć pokonania przeciwnika. Tu nie chodzi jednak o to, by pokonać Toto i Mercedesa. Mi zależy na tym, by przywrócić Ferrari na szczyt - powiedział szef włoskiej ekipy.
Włoch w telewizyjnym wywiadzie odniósł się też do kontroli silnika Ferrari. Według nieoficjalnych informacji, zespół z Maranello miał korzystać z nieregulaminowych rozwiązań w zeszłym roku. Chociaż kontrola FIA tego nie wykazała, to Włosi podpisali tajne porozumienie z federacją, na mocy którego przekonstruowali swoją jednostkę napędową.
- Żaden z rywali w zeszłym roku nie złożył oficjalnego protestu przeciwko Ferrari. To, co zrobiono po sezonie, zaczęło się od chęci FIA. Federacja chciała kontynuować badania i przeprowadzić analizy w momencie, gdy szykowaliśmy bolid na rok 2020. W ten sposób doszliśmy do prostego porozumienia - skupmy się na przyszłości, pomóżmy sobie nawzajem zrozumieć, gdzie są szare strefy w przepisach - powiedział Binotto.
- Umowa była tajna, bo oczywistym jest, że tak powinno być w tej sytuacji. Co mieliśmy zrobić? Pokazać wszystkim nasz silnik? Nie sądzę, aby ktokolwiek i kiedykolwiek robił to w F1. Nikt też tego nie zrobi w przyszłości. Szara strefa była w przepisach przez cały 2019 rok, aż do momentu pojawienia się nowych dyrektyw. To dzięki naszej pomocy udało się je określić - podkreślił szef Ferrari.
Konieczność wprowadzenia zmian w silniku Ferrari sprawiła, że zespół nie miał już wystarczającej ilości czasu, by przekonstruować swoją jednostkę. Przełożyło się to na słabe wyniki w sezonie 2020. Obecnie Włosi zajmują dopiero szóste miejsce w klasyfikacji konstruktorów F1. Również rok 2021 zapowiada się na kiepski dla Włochów, bo w mocy pozostają obecne przepisy, a rozwój bolidów i silników został ograniczony w związku z COVID-19.
Czytaj także:
"Zabijanie wyścigów". Ostre słowa kierowców F1
Lewis Hamilton i koniec kariery. Blef ze strony mistrza świata?