F1. Nie ma nienawiści między szefami Ferrari i Mercedesa. Mattia Binotto szczerze o Toto Wolffie

Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Mattia Binotto
Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Mattia Binotto

Toto Wolff od lat prowadzi Mercedesa do sukcesów w F1. W tym samym okresie Ferrari, któremu ostatnio szefuje Mattia Binotto, przeżywa spory kryzys. Między panami regularnie iskrzy, ale szef Ferrari twierdzi, że nie pała nienawiścią do Wolffa.

Mattia Binotto jest szefem Ferrari od roku 2019, podczas gdy Toto Wolff rządzi Mercedesem od sezonu 2014. Obaj panowie odpowiadają za dwie najbardziej kultowe marki w Formule 1, dlatego też nie dziwi, że dochodzi między nimi do starć. Zwłaszcza że sukces jednego oznacza porażkę drugiego.

Wolff już kilkukrotnie bardzo szczerze wypowiadał się na temat Binotto i jego słów. - Kompletne bzdury - mówił Austriak, gdy szef Ferrari stwierdził w jednym z wywiadów, że dyrektywy techniczne FIA ws. silników dotknęły każdego producenta w jednakowym stopniu, a Włosi wcale nie oszukiwali przy produkcji jednostek napędowych.

- Jest mi smutno, gdy widzę kryzys Ferrari. Może to efekt błędnych decyzji podjętych przez niektóre osoby w zespole - dodawał w innym wywiadzie Wolff, znów dolewając oliwy do ognia.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niewiarygodna wymiana! Wybiegł poza kort, wrócił i... Zobacz koniecznie

Binotto w rozmowie ze Sky Italia podkreślił jednak, że twierdzenie, iż między nim a Wolffem panuje nienawiść jest sporą przesadą. - Czy nienawidzimy siebie nawzajem? Pod względem sportowym to mój główny rywal, który od wielu lat wygrywa. To nie jest nienawiść. Jest szacunek i chęć pokonania przeciwnika. Tu nie chodzi jednak o to, by pokonać Toto i Mercedesa. Mi zależy na tym, by przywrócić Ferrari na szczyt - powiedział szef włoskiej ekipy.

Włoch w telewizyjnym wywiadzie odniósł się też do kontroli silnika Ferrari. Według nieoficjalnych informacji, zespół z Maranello miał korzystać z nieregulaminowych rozwiązań w zeszłym roku. Chociaż kontrola FIA tego nie wykazała, to Włosi podpisali tajne porozumienie z federacją, na mocy którego przekonstruowali swoją jednostkę napędową.

- Żaden z rywali w zeszłym roku nie złożył oficjalnego protestu przeciwko Ferrari. To, co zrobiono po sezonie, zaczęło się od chęci FIA. Federacja chciała kontynuować badania i przeprowadzić analizy w momencie, gdy szykowaliśmy bolid na rok 2020. W ten sposób doszliśmy do prostego porozumienia - skupmy się na przyszłości, pomóżmy sobie nawzajem zrozumieć, gdzie są szare strefy w przepisach - powiedział Binotto.

- Umowa była tajna, bo oczywistym jest, że tak powinno być w tej sytuacji. Co mieliśmy zrobić? Pokazać wszystkim nasz silnik? Nie sądzę, aby ktokolwiek i kiedykolwiek robił to w F1. Nikt też tego nie zrobi w przyszłości. Szara strefa była w przepisach przez cały 2019 rok, aż do momentu pojawienia się nowych dyrektyw. To dzięki naszej pomocy udało się je określić - podkreślił szef Ferrari.

Konieczność wprowadzenia zmian w silniku Ferrari sprawiła, że zespół nie miał już wystarczającej ilości czasu, by przekonstruować swoją jednostkę. Przełożyło się to na słabe wyniki w sezonie 2020. Obecnie Włosi zajmują dopiero szóste miejsce w klasyfikacji konstruktorów F1. Również rok 2021 zapowiada się na kiepski dla Włochów, bo w mocy pozostają obecne przepisy, a rozwój bolidów i silników został ograniczony w związku z COVID-19.

Czytaj także:
"Zabijanie wyścigów". Ostre słowa kierowców F1
Lewis Hamilton i koniec kariery. Blef ze strony mistrza świata?

Komentarze (0)