F1. Wyścigi zmienią Arabię Saudyjską. "Cały świat będzie mówił o tym, co tam się dzieje"

Twitter / qiddiya / Na zdjęciu: projekt toru Qiddiya w Arabii Saudyjskiej
Twitter / qiddiya / Na zdjęciu: projekt toru Qiddiya w Arabii Saudyjskiej

Formuła 1 jest krytykowana za podpisanie umowy na organizację wyścigu w Arabii Saudyjskiej, bo tamtejsze władze łamią prawa człowieka. Jan Lammers, były kierowca F1, broni jednak tego pomysłu.

Książę Muhammad ibn Salman odpowiada m.in. za zabójstwo dziennikarza Dżamala Chaszukdżiego. Do tego w kraju ciągle obowiązuje prawo zezwalające na tortury, a przeciwnicy polityczni ibn Salmana trafiają za kratki. Prześladowane są też mniejszości seksualne.

Dlatego społeczności międzynarodowej nie podoba się to, że Formuła 1 podpisała wieloletni kontrakt na organizację GP Arabii Saudyjskiej. Już w roku 2021 królowa motorsportu ma pojawić się w Dżuddzie, a w niedalekiej przyszłości F1 przeniesie się na nowo powstający tor w Qiddiyi. Saudyjczycy za obecność w kalendarzu F1 rocznie płacić będą 60-70 mln dolarów.

O ile społeczność międzynarodowa krytykuje F1 za współpracę z Arabią Saudyjską, o tyle innego zdania jest Jan Lammers. - Ten kraj może poprawić swoje standardy poprzez organizację wyścigów - powiedział były kierowca F1 w "F1 Maximaal".

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: w takiej roli Władimira Kliczko jeszcze nie widzieliśmy

- Widzieliśmy to na przykładzie Holandii, gdzie wszystkie grupy środowiskowe, obrońcy natury, opozycja, itd. otrzymały jasną platformę do wyrażenia swoich stanowisk. Jeśli spojrzysz na to w ten sposób, to Arabia Saudyjska w F1 jest dobrą wiadomością. Gdyby Formuła 1 nie postawiła na współpracę z nimi, to temat praw człowieka nie przykuwałby takiej uwagi. Teraz cały świat będzie mówił o tym, co się dzieje w Arabii Saudyjskiej - dodał Lammers.

Głosu ws. współpracy F1 z Arabią Saudyjską nie zabrał Lewis Hamilton, który zwykł poruszać tego typu kwestie w mediach społecznościowych i wywiadach. Lammers rozumie postawę Brytyjczyka.

- Jak dla mnie, angażowanie się takich kierowców jak Lewis w sprawy polityczne jest mocno niefortunne. Chcą dobrze, postępują szlachetnie, ale nie jestem pewien czy to dobrze. W ostateczności kibice chcą oglądać rywalizację sportową, a nie dyskusję na temat politykę. Dlatego niekoniecznie kierowcy powinni się w nią angażować, tak samo jak Formuła 1 - podsumował były kierowca F1 z Holandii.

Czytaj także:
George Russell bał się utraty miejsca w Williamsie
Kimi Raikkonen świetnym nauczycielem

Komentarze (0)