Arabia Saudyjska regularnie łamie prawa człowieka. Czy Formuła 1 to zmieni?

Materiały prasowe / Mercedes / Na zdjęciu: Lewis Hamilton
Materiały prasowe / Mercedes / Na zdjęciu: Lewis Hamilton

GP Arabii Saudyjskiej odbędzie się po raz pierwszy w sezonie 2021. Tamtejsze władze regularnie łamią prawa człowieka. Sprawy komentować nie chce Lewis Hamilton, który zwykle walczy o prawa mniejszości. Czy Formuła 1 zmieni obraz Arabii Saudyjskiej?

O Arabii Saudyjskiej w kalendarzu Formuły 1 mówiło się od dawna. Tamtejszy gigant paliwowy Aramco został bowiem jednym z głównych sponsorów F1. Na dodatek Saudyjczycy zaczęli budować nowy kompleks sportowo-wyścigowy w Qiddiyi. Jako że nie będzie on gotowy już w roku 2021, to najpierw Formuła 1 pojawi się w Dżuddzie.

Tam zorganizowane zostaną wyścigi uliczne w sezonach 2021-2022, po czym F1 przeniesie się do Qiddiyi. Nie wszystkim ten ruch się podoba - Arabia Saudyjska regularnie łamie prawa człowieka. Tamtejszy reżim odpowiada m.in. za zabójstwo dziennikarza Dżamala Chaszukdżiego.

Sport powinien łączyć

Amnesty International wydało już oświadczenie, w którym jest rozczarowane tym, że Formuła 1 decyduje się na współpracę z państwami łamiącymi prawa człowieka. Szef organizacji wezwał nawet Lewisa Hamiltona, by ten poruszył publicznie temat tego, co dzieje się w Arabii Saudyjskiej.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: w takiej roli Władimira Kliczko jeszcze nie widzieliśmy

Hamilton, który regularnie zabiera głos choćby w sprawach prześladowania czarnoskórych, w tej sprawie od kilku dni milczy. I nie jest to dużym zaskoczeniem.

Wypowiadają się za to inne osoby z ekipy Mercedesa, którą reprezentuje Hamilton. - Sport powinien łączyć i sprawiać, że dane miejsce stanie się lepsze. Ścigamy się na całym świecie i zawsze toczy się pozytywna dyskusja na ten temat - powiedział "Autosportowi" Toto Wolff.

Zdaniem szefa Mercedesa, Arabia Saudyjska w ostatnim okresie robi wiele, by zmienić swój obraz na arenie międzynarodowej. - Pojawiłem się w Rijadzie na Formule E rok temu. Byłem pod wrażeniem zmian, do jakich tam doszło. Gdy jesteś gościem, to jednak nigdy nie wiesz jak mają się sprawy praw człowieka, itd. Mogę tylko powiedzieć, że w wyścigu Formuły E nie było żadnej segregacji. Kobiety i mężczyźni mogli przebywać w tym samym miejscu i cieszyć się sportem - dodał szef Mercedesa.

W Arabii Saudyjskiej jeszcze do niedawna kobiety nie mogły prowadzić samochodów, ale kilka miesięcy temu władze zmieniły prawo w tym zakresie. Pojawiają się jednak represje względem mniejszości. W sądach zeznania kobiet mają mniejszą wagę niż mężczyzn. Do tego prawo zezwala na stosowanie kar cielesnych i tortur. Regularnie do więzień trafiają osoby, które walczą o prawa człowieka.

- Musimy od czegoś zacząć. Coś zaczęło się dziać, by zmieniało się na lepsze i powinniśmy robić wszystko, co w naszej mocy, aby ten świat był bardziej przyjaznym miejscem do życia - stwierdził Wolff.

Hamilton: Arabia Saudyjska to wspaniałe miejsce

Jeszcze zanim oficjalnie poinformowano o GP Arabii Saudyjskiej, "Autosport" zapytał Hamiltona co sądzi o ściganiu się w tym kraju. - Nie wiem wystarczająco wiele o prawach człowieka w Arabii Saudyjskiej - ocenił 35-latek.

- Mam kilku przyjaciół, którzy tam się pojawiają i mówią, że to wspaniałe miejsce. Dlatego sądzę, że lepiej bym rozeznał się w sprawie, zanim odniosę się do tej kwestii - dodał Hamilton.

Zdaniem Brytyjczyka, sport można wykorzystać do tego, by zmieniać świat na lepsze i w tym względzie Formuła 1 może poprawić sytuację w Arabii Saudyjskiej. - Nelson Mandela mówił przed laty, że sport może zmieniać świat na lepsze. Widzieliśmy już pewne pozytywne zmiany, do których przyczynił się sport. Zaczęliśmy naciskać na prawa człowieka, równość i integrację - stwierdził aktualny mistrz świata.

- Obecnie jeździmy do różnych krajów i nawet gdy F1 jest tam wielkim wydarzeniem, to nie pozostawiamy trwałego odcisku. Pytanie brzmi, czy jesteśmy w stanie to robić? Czy możemy być częścią zwracania uwagi na pewne kwestie? Czy jesteśmy w stanie zmuszać państwa do reakcji i zmian? - zapytał Hamilton.

Formuła 1 rocznie ma zarabiać ok. 60-70 mln dolarów za prawa do organizacji GP Arabii Saudyjskiej. Liberty Media pod tym względem kroczy drogą wytyczoną przez Berniego Ecclestone'a. Dla właściciela F1 liczy się to, ile dane państwo chce zapłacić za wyścig F1. Dlatego Ecclestone przed laty podpisywał umowy ws. GP Bahrajnu, GP Rosji czy GP Azerbejdżanu, choć w kontekście tych państw też padały pewne zarzuty.

- Gdy dołączasz do F1 jako zespół, nie dyktujesz właścicielowi jak ma wyglądać kalendarz. My mamy się ścigać w każdym Grand Prix. Ufamy, że Liberty Media przeprowadziła niezbędne badania i podjęła decyzje, które są zgodne z interesami tego sportu. Nie jesteśmy organizacją polityczną. Sport nie powinien być postrzegany z punktu widzenia polityki - ocenił Christian Horner, szef Red Bulla.

Arabia Saudyjska, aby zmienić swój wizerunek na arenie międzynarodowej, zaczęła też organizować inne imprezy. Od 2020 roku gości tam Rajd Dakar, już wcześniej na Bliskim Wschodzie pojawiła się Formuła E. Saudyjski reżim chciał też przejąć piłkarskie Newcastle United, ale temat upadł wskutek oporu brytyjskiego społeczeństwa i władz Premier League, którym nie spodobało się to, że książę Muhammad ibn Salman oskarżany jest o zlecanie morderstw i tortur.

Czytaj także:
Panika w Alfie Romeo
Williams zdziesiątkowany przez koronawirusa

Komentarze (0)