F1. George Russell broni się przed zarzutami. "To nie była moja wina"
George Russell przed GP Turcji rozbił bolid Williamsa jeszcze w alei serwisowej. Była to druga z rzędu kompromitująca wpadka 22-latka. Brytyjczyk broni się jednak przed atakami i twierdzi, że zajście z pit-lane nie było jego winą.
Jeszcze przed startem niedzielnego Grand Prix kierowca Williamsa popełnił błąd w alei serwisowej i uderzył w ścianę. W efekcie w jego maszynie doszło do zniszczenia przedniego skrzydła.
Mechanicy Williamsa mieli tylko kilka minut, by wymienić uszkodzony element, a Russell został zmuszony do startu z alei serwisowej. - To nie była moja wina. Nigdy nie doświadczyłem tak niskiej przyczepności asfaltu prowadząc bolid F1, a może nawet nigdy w życiu - w całej mojej karierze - powiedział Russell, cytowany przez gpblog.com.
Zdaniem Brytyjczyka, to właśnie kiepski stan nawierzchni na torze Istanbul Park doprowadził do tego, że stracił on panowanie nad maszyną w alei serwisowej. - Wyjechałem z garażu, skręciłem z małą prędkością, a bolid pojechał prosto. Nie martwiłem się, bo wiedziałem, że dotknąłem ściany przy niewielkiej prędkości. Wiedziałem, że chłopcy dadzą radę z naprawieniem samochodu - dodał Russell.
Reprezentant Williamsa nie jest jedynym kierowcą F1 narzekającym na stan toru w Turcji. Organizatorzy wyścigu na Istanbul Park na kilka tygodni przed wyścigiem postanowili wymienić asfalt na obiekcie w Stambule. Nie dość, że postawili na dość śliską mieszankę, to jeszcze przed GP Turcji na torze nie gościła żadna inna seria wyścigowa. W efekcie nawierzchnia była pozbawiona gumy z zużytych opon, która zwykle poprawia przyczepność.
Russell po przygodach sprzed startu do GP Turcji, w samym wyścigu uniknął poważniejszej kolizji i dojechał do mety na szesnastej pozycji. Za jego plecami sklasyfikowany został jedynie Kevin Magnussen.
Czytaj także:
Koronawirus może zabić Formułę 1
Kluczowa zmiana w F1 po latach