Jak poinformował "Motorsport", Kevin Magnussen w roku 2021 ma być jednym z etatowych kierowców zespołu Chip Ganassi Racing w serii IMSA, która nie jest dobrze znana polskim kibicom, ale za to cieszy się sporą popularnością w Stanach Zjednoczonych.
Przyszłość Magnussena była tematem dyskusji, odkąd w zeszłym miesiącu Haas potwierdził, że nie przedłuży umowy z 28-letnim kierowcą. Duńczyk był obecny w padoku Formuły 1 od roku 2014 - najpierw jako kierowca McLarena, następnie Renault, a od sezonu 2017 punktował dla Haasa.
Jan Magnussen, który sam ma na swoim koncie wyścigi w prestiżowych seriach i zarządza karierą syna, doradzał mu szukanie okazji do startów w IndyCar i WEC. Jednak kierowca z Danii nie był w stanie znaleźć tam ciekawych ofert - w IndyCar miejsca w czołowych ekipach są zajęte, a zespoły z wolnymi fotelami szukały kierowców płacących za swoje starty.
ZOBACZ WIDEO: Skoki. Maciej Kot wróci do dobrej formy? "Bardzo mocno został poprawiony element, który powodował krótkie skoki"
Z kolei wyścigi długodystansowe WEC czeka rok przejściowy w związku z tym, że dopiero w roku 2022 pojawi się tam zupełnie nowa klasa hypercar, która kusi wielu producentów samochodowych i może doprowadzić do większego zainteresowania tą serią.
Po sezonie 2020 z Haasa odejdzie też Romain Grosjean. Francuz ma podobne opcje na przyszłość jak Magnussen - bierze pod uwagę rywalizację w IndyCar oraz WEC. Kusząca jest dla niego zwłaszcza perspektywa rywalizacji w wyścigach długodystansowych, bo do WEC w roku 2022 dołączyć ma Peugeot. Dla francuskiej firmy posiadanie kierowcy z Francji byłoby wartością dodaną. Wcześniej jednak Grosjean musi sobie jednak znaleźć opcję do startów w sezonie 2021, aby nie przesiedzieć dwunastu miesięcy w domu.
Nowymi kierowcami Haasa w F1 mają być Mick Schumacher oraz Nikita Mazepin. Amerykański zespół nie potwierdził jednak tego w sposób oficjalny.
Czytaj także:
Praca zdalna wkracza do Formuły 1
Rodacy nie docenili Lewisa Hamiltona