Romain Grosjean uderzył w bandę ochronną przy prędkości 220 km/h, po czym jego bolid stanął w płomieniach. Kierowca Haasa spędził w płonącym bolidzie 28 sekund, ale uniknął poważniejszych obrażeń. Ma "tylko" oparzenia lewej dłoni drugiego stopnia oraz lekko skręconą lewą kostkę.
Zagraniczne media nazwały wypadek Grosjeana "cudem na pustyni", a FIA wszczęła już dochodzenie ws. incydentu. Jak poinformowała światowa federacja, do badań trafiły pozostałości zwęglonego bolidu Haasa. Śledczy zamierzają też sprawdzić fragmenty maszyny, które odpadły wskutek uderzenia o bandę.
W trakcie badań pracownicy FIA mają w planach sprawdzić również te elementy, które w trakcie wypadku zadziałały jak powinny. Mowa m.in. o systemach Halo i HANS, pasach bezpieczeństwa, kasku czy ognioodpornym kombinezonie. Przeanalizowane zostaną również wszystkie dostępne nagrania wideo. Wszystko po to, by ustalić, w jaki sposób prędkość i siły działające na bolid miały wpływ na wypadek.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Maria Szarapowa szykuje formę na święta
FIA podała, że analiza wszystkich składowych potrwa od 6 do 8 tygodni, po czym opublikowany zostanie raport ze śledztwa. Będzie on mieć charakter otwarty i zostanie podany do wiadomości publicznej.
- Jak w przypadku wszystkich poważnych wypadków, przeanalizujemy każdy aspekt tej katastrofy i będziemy współpracować ze wszystkimi zaangażowanymi stronami. Przy tak dużej ilości dostępnych danych, bo w Formule 1 mamy ich ogrom, pozwoli nam to dokładnie określić każdą składową tego wypadku. Praca w tym zakresie już się rozpoczęła - powiedział Adam Baker, dyrektor ds. bezpieczeństwa FIA.
- Traktujemy to dochodzenie bardzo poważnie i będziemy postępować zgodnie z rygorystycznymi procedurami, aby dokładnie dowiedzieć się, co się stało, zanim zaproponujemy potencjalne poprawki - dodał Baker.
Czytaj także:
Robert Kubica znów z Fernando Alonso na torze
Romain Grosjean nie chce wracać za wszelką cenę