Romain Grosjean dochodzi do siebie po wypadku z GP Bahrajnu, wskutek którego doznał oparzeń dłoni. Z tego powodu Francuz opuści niedzielne GP Sakhir, ale wciąż liczy na występ w kończącym sezon 2020 GP Abu Zabi.
34-latek, który żegna się z Formułą 1 z końcem roku, bierze pod uwagę scenariusz, w myśl którego nie będzie w stanie wystartować również w GP Abu Zabi. Nie chce przy tym, by jego kariera w królowej motorsportu zamykała się obrazkami płonącego bolidu i wyskakiwaniem z wraku maszyny Haasa.
- Nie będę ryzykować utraty ruchomości lewego kciuka i palca wskazującego do końca życia tylko po to, by pojechać w GP Abu Zabi. To byłaby piękna historia, gdybym wystartował w tym wyścigu, ale jeśli tego nie zrobię, to zadzwonię do każdego zespołu F1 i zobaczę, czy któryś z nich zaproponuje mi prywatny test w styczniu. Tak, bym sobie zrobił 10-15 okrążeń po torze - powiedział Grosjean w wywiadzie dla "Motorsportu".
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: potężny strzał, odrobina szczęścia i... fantastyczny gol. Palce lizać!
Francuz nie musiał długo czekać na odpowiedź. Mercedes jako pierwszy wyraził gotowość zorganizowania testów Grosjeanowi. - Jeśli zespoły, dla których się ścigał nie będą w stanie tego zrobić, my tego dokonamy - stwierdził Toto Wolff, szef zespołu z Brackley.
Biorąc pod uwagę wymogi regulaminowe, Grosjean mógłby dostać maksymalnie dwuletnią maszynę. Jeśli do jazd doszłoby już w roku 2021, to obecny kierowca Haasa mógłby się sprawdzić za kierownicą modelu W10, czyli konstrukcji z sezonu 2019.
Haas jeszcze nie potwierdził, czy będzie otwarty na możliwość zorganizowania prywatnych testów swojemu kierowcy, który bronił jego barw od roku 2016. Głosu nie zabrało też Renault - Grosjean ścigał się dla tej ekipy w sezonie 2009 oraz w latach 2012-2015, gdy rywalizowała ona w F1 jako Lotus.
Czytaj także:
Głośny transfer z Ferrari do Haasa
Pogorszył się stan Lewisa Hamiltona