Kibice Formuły 1 doskonale pamiętają, co wydarzyło się na torze Sakhir przed tygodniem, gdy na pierwszym okrążeniu GP Bahrajnu Romain Grosjean wyleciał z toru przy prędkości ponad 220 km/h i jego bolid stanął w płomieniach. Wywołało to czerwoną flagę i ponad godzinną przerwę w rywalizacji.
Po tygodniu F1 znów wróciła na tor w Bahrajnie, by zmierzyć się w GP Sakhir i po raz kolejny pierwsze okrążenie przysporzyło fanom mnóstwa emocji. Wszystko za sprawą słabego startu Valtteriego Bottasa.
Kiepski refleks Bottasa doprowadził do tego, że "zakotłowało się" za jego plecami. W jednym zakręcie spotkało się bowiem aż czterech kierowców - nie tylko Fin, ale też Charles Leclerc, Sergio Perez i Max Verstappen.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: LeBron James trenuje z córką
Zbyt optymistycznie do sytuacji podszedł kierowca Ferrari, który przesadził z atakiem na dojeździe do zakrętu i trafił w tylne koło w samochodzie Pereza. Bolid Meksykanina obróciło, przez co jadący obok Verstappen wyjechał na pobocze. Po chwili Holender został trafiony dodatkowo przez Leclerca.
- Nie mogłem nic zrobić w tej sytuacji - powiedział przez radio Verstappen, który ze względu na uszkodzenia zawieszenia musiał wycofać się z rywalizacji. Do podobnych zniszczeń doszło też u Leclerca, dla którego również oznaczało to koniec występu w GP Sakhir.
Sędziowie zapowiedzieli, że przyjrzą się incydentowi i decyzję o ewentualnych karach podejmą po jego zakończeniu.
The Turn 4 incident#SakhirGP #F1 pic.twitter.com/8aReIzkbVZ
— Formula 1 (@F1) December 6, 2020
Czytaj także:
Głośny transfer z Ferrari do Haasa
Pogorszył się stan Lewisa Hamiltona