Wszystko wskazuje na to, że w najbliższych dniach kibice Formuły 1 powinni spodziewać się oficjalnego komunikatu o przełożeniu GP Australii. Impreza zaplanowana na 21 marca na torze Albert Park w Melbourne ma odbyć się w innym terminie, bo władze nie chcą zrobić wyjątku dla F1 i poluzować restrykcji wprowadzonych w związku z COVID-19.
Okazuje się jednak, że mocno niepewne jest również GP Chin - poinformował włoski "Motorsport". Rundę w Szanghaju zaplanowano na 11 kwietnia, ale tam też władze mają być pesymistycznie nastawione do organizacji wyścigu F1.
Dlatego F1 pracuje nad alternatywną wersją kalendarza na sezon 2021, tak aby mimo wszystko składał się on z 23 rund - jak pierwotnie planowano. Bardzo realny zakłada, że po GP Bahrajnu (28 marca) królowa motorsportu przeniesie się na Stary Kontynent. Europejska część kampanii ma rozpocząć się wcześniej niż zwykle, bo już w kwietniu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: imponujące umiejętności Piotra Liska. Jest rewelacyjny
W przypadku odwołania GP Australii i GP Chin otrzymalibyśmy wyścigi w portugalskim Portimao (11 kwietnia) oraz na włoskiej Imoli (25 kwietnia). Włoski "Motorsport" twierdzi przy tym, że nie będą to jedyne zmiany w terminarzu. COVID-19 nie daje bowiem za wygraną i część państw może zrezygnować z wyścigów, jeśli nie będzie mogła wpuścić kibiców na trybuny.
Niemal pewne jest zorganizowanie GP Bahrajnu i większości wyścigów w Europie, zatem pierwsza połowa sezonu 2021 wydaje się być bezpieczna. Wątpliwości dotyczą rund w Azji i Ameryce Południowej. Tyle że zaplanowano je dopiero na jesień 2021 roku, więc istnieje nadzieja, że do tego czasu uda się pokonać COVID-19.
Czytaj także:
Williams zacieśnia relacje z Mercedesem
Lando Norris zakażony koronawirusem