F1. Smutne realia wyścigów. "Musisz być miliarderem i mieć własny zespół"

Jean Alesi przed laty ścigał się w F1 i miał nadzieję, że jego syn Giuliano podąży jego śladami. Tak się jednak nie stanie. - Teraz musisz być miliarderem i mieć własny zespół, aby dostać się do F1 - narzeka Francuz.

Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera
Charles Leclerc wyjeżdżający na ulice w Maranello Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Charles Leclerc wyjeżdżający na ulice w Maranello
W tym tygodniu Ferrari rozpoczęło kilkudniowe testy na torze Fiorano. W akcji pojawił się m.in. Giuliano Alesi, dla którego była to pożegnanie z akademią talentów włoskiej firmy. Młody Francuz otrzymał szansę poprowadzenia czerwonego bolidu, tak jak przed laty robił to jego ojciec - Jean Alesi.

Giuliano Alesi od sezonu 2021 nie będzie już wspierany Ferrari, co zmniejsza szanse 21-latka na awans do Formuły 1 niemal do zera. Z tego powodu jego ojciec czuje się nieco rozgoryczony.

- Będę nadal obserwować wszystko, co jest związane z F1, ale jestem na to za stary. Mimo wszystko, wspaniałe było zobaczyć syna za kierownicą Ferrari - powiedział Francuz w "La Gazetta dello Sport".

ZOBACZ WIDEO: Prawdziwe legendy skoków narciarskich. Niezwykłe spotkanie po latach

Jego 21-letni syn najbliższe miesiące spędzi w Japonii. Tam ma brać udział w różnych wyścigach, a koszty z tym związane mają być znacznie niższe niż rywalizacja w Formule 2. - Będzie się ścigał w prawie każdy weekend, co w Europie nie byłoby możliwe. Chyba, że masz dużo pieniędzy - stwierdził Alesi.

- W obecnych czasach musisz być miliarderem, a potem musisz jeszcze kupić zespół, bo inaczej nie trafisz do świata F1. Fotele w bolidach są blokowane przez kierowców prowadzonych przez Frederica Vasseura i Toto Wolffa - dodał 56-latek.

Francuz pochwalił też Ferrari za to, że stara się promować młode talenty. - Na szczęście są jeszcze takie firmy jak Ferrari, które dostarczają silniki wybranym zespołom F1, ale wspierają przy tym młodzież. Mick Schumacher dostał miejsce w kokpicie nie tylko dzięki tytułowi mistrzowskiemu w F2, ale też za sprawą wsparcia z Maranello. Bez tego nie byłoby to możliwe - dodał Alesi.

Zdaniem Alesiego, potwierdzeniem tego, że Formuła 1 ma spory problem z kierowcami płacącymi za starty są losy Sergio Pereza, który był bliski utraty miejsca w stawce. - Był czwarty w mistrzostwach w sezonie 2020, ma pakiet sponsorski na poziomie 15 mln dolarów, a i tak był bliski wylądowania na lodzie - ocenił były kierowca Ferrari.

- To musi się zmienić. Nie może być tak, że Hamilton walczy jak szalony, by dostać to, na co zasłużył, a młodzi kierowcy muszą płacić za to, by brać udział we wspólnym show z nim - podsumował Alesi.

Czytaj także:
Zespół Roberta Kubicy na sprzedaż?
Robert Kubica dodaje prestiżu Daytona 24h

Czy kierowcy płacący za starty stają się coraz większym problemem w F1?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×