F1. Zła wiadomość dla Fernando Alonso. Powrót może się okazać klapą

Materiały prasowe / Alpine / Na zdjęciu: Fernando Alonso
Materiały prasowe / Alpine / Na zdjęciu: Fernando Alonso

Fernando Alonso wraca do F1 po dwuletniej przerwie. Jak dwukrotny mistrz świata poradzi sobie w barwach Alpine? Kibice Hiszpana mogą przeżyć rozczarowanie, bo wieści z zespołu z Enstone nie są zbyt optymistyczne.

W tym artykule dowiesz się o:

Formuła 1 na przestrzeni lat widziała wiele powrotów, a część z nich kończyła się fatalnie. Jak będzie w przypadku Fernando Alonso? To pytanie zadają sobie kibice, a zimowe testy F1 w Bahrajnie nie dały jednoznacznej odpowiedzi. 39-latek pokonał 206 okrążeń toru Sakhir, a jego najlepszy czas wyniósł 1:30.318.

Ten wynik dał trzecie miejsce Alonso w klasyfikacji łącznej testów. Jednak nie oznacza to, że dwukrotny mistrz świata F1 powalczy o zwycięstwa w roku 2021. - Alonso jest jak byk, nawet mimo ostatniego wypadku na rowerze i tego wszystko, co mówią o nim jego krytycy - powiedział hiszpański dziennikarz Antonio Lobato, którego cytuje planetf1.com.

Lobato po testach rozmawiał z Alonso i Hiszpan wskazał na pewne problemy z bolidem Alpine. - Samochód jest absolutnie niezawodny. Zapytałem Fernando o testy i przyznał, że zrealizowali całą pracę, ale "są nieco powolni". Dostanie się do Q3 w kwalifikacjach w tym roku będzie trudne - dodał Lobato.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Wystrzelił jak z armaty. Jeszcze o nim usłyszymy

Co ciekawe, gdy Alonso żegnał się z F1 w roku 2018, miał dość jazdy w środku stawki i walki o punkty w McLarenie. - Mam dwa tytuły mistrza świata i tysiące punktów na koncie. Nie interesuje mnie kilka kolejnych - mówił.

Hiszpan wierzy jednak w zapowiedzi Alpine. Francuski zespół w roku 2022 zamierza wykorzystać rewolucję techniczną w F1 i za sprawą zupełnie nowego bolidu chce włączyć się do walki o tytuł mistrzowski. Zanim jednak do tego dojdzie, Alonso czeka kilka miesięcy rywalizacji o to, by w ogóle zdobyć punkty w F1.

Czytaj także:
Teoria spiskowa na temat Mercedesa
Jeremy Clarkson żegna Sabine Schmitz

Źródło artykułu: