Limity toru miały spory wpływ na to, co wydarzyło się w GP Bahrajnu. Jeszcze w kwalifikacjach wyjazd poza tor w zakręcie numer cztery skutkował skasowaniem czasu kierowcy. W wyścigu Lewis Hamilton regularnie w tym miejscu korzystał z fragmentu pobocza, na czym zyskiwał ok. 0,1-0,2 s. na okrążeniu.
Sędziowie zareagowali na jazdę Hamiltona dopiero w końcówce wyścigu, gdy zainterweniował w tej sprawie Red Bull Racing. Zdaniem "czerwonych byków", taka jazda pomagała Hamiltonowi w walce z Maxem Verstappenem (szczegóły TUTAJ).
Sam Mercedes jest świadom tego, co wydarzyło się w GP Bahrajnu i oczekuje, że FIA w przyszłości będzie zachowywać się w sposób przejrzysty w tego typu sytuacjach. - Jestem równie zdezorientowany jak wy - powiedział dziennikarzom Toto Wolff, którego cytuje motorsport.com.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Floyd Mayweather Jr ćwiczy, a pieniądze lecą z nieba
- Na początku wyścigu powiedziano nam, że limity toru w czwartym zakręcie nie obowiązują. Aż nagle usłyszeliśmy komunikat, że jeśli Lewis dalej będzie tam wyjeżdżać poza tor, to może otrzymać karę - dodał szef Mercedesa.
Kontrowersje są tym większe, że na 53. okrążeniu Verstappen wyprzedził Hamiltona właśnie w czwartym zakręcie. Sędziowie nakazali jednak oddać pozycję Holendrowi, bo ich zdaniem, dokonał manewru w niedozwolonym miejscu. - Ta decyzja sprawiła, że wygraliśmy wyścig - stwierdził Wolff.
- Musimy być konsekwentni w przekazywaniu wiadomości. Komunikaty muszą być jasne, muszą być święte. Regulamin nie może być powieścią Szekspira, którą można dowolnie interpretować - podsumował szef Mercedesa.
Czytaj także:
Sędziowie pomogli Lewisowi Hamiltonowi w GP Bahrajnu
Pieniądze nie jeżdżą. Fatalny błąd debiutanta