Gdy Robert Kubica wracał do Formuły 1 po kilkuletniej przerwie, zwracał uwagę na to, jak bardzo na wadze przybrały bolidy. Nowe konstrukcje stały się szersze i dłuższe, a co za tym idzie - cięższe. Dodatkowo zrezygnowano z tankowania w trakcie wyścigów F1, a to oznacza, że na starcie maszyny mają kilkadziesiąt kilogramów dodatkowego paliwa w zbiorniku.
- Samochody mają jakieś 60 kg nadwagi. W wolnych zakrętach bolid zaczyna przypominać autobus - mówił Kubica w "Auto Motor und Sport" w roku 2019.
Zbyt dużą masę konstrukcji krytykowali na przestrzeni ostatnich miesięcy również Max Verstappen czy Sebastian Vettel. Nie ma jednak szans na to, aby ten trend udało się odwrócić. - Wszyscy wiedzą, że samochody elektryczne i hybrydowe są cięższe od normalnych - odpowiedział krytykom na łamach "F1 Insider" Pat Symonds, który doradza F1 w sprawach technicznych.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: jak to możliwe?! Nie uwierzysz, co w pokojowym hotelu zrobiła Anita Włodarczyk
Były dyrektor techniczny Williamsa spodziewa się, że w kolejnych latach bolidy znów zyskają dodatkowe kilogramy. - Trochę mi przykro z powodu obecnej masy samochodów, ale obawiam się, że w roku 2025, przy aktywnej aerodynamice, bolidy jeszcze więcej mocy czerpać będą z silników elektrycznych. Nie stracimy przez to na masie. Ona może nawet wzrosnąć - dodał Symonds.
Zanim nadejdzie rok 2025 i nowe silniki w F1, przyszły sezon przyniesie rewolucję techniczną i rewolucyjny wygląd bolidów. Będą one nieco cięższe od obecnych, chociażby ze względu na 18-calowe koła Pirelli, które ważą więcej od obecnie stosowanych 13-calowych.
- W roku 2025 będziemy mieć na starcie do wyścigu mniej paliwa w zbiornikach, więc pod tym względem trochę zaoszczędzimy, ale ogólnie rzecz ujmując, nic nie jest za darmo - podsumował Symonds.
Czytaj także:
Kierowcę F1 opętał "zły duch"
Lewis Hamilton uciszył krytyków