Brazylia w oficjalnych statystykach zakażeń koronawirusem znajduje się na trzecim miejscu - chorobę potwierdzono u ponad 14 mln mieszkańców. Pod względem liczby zgonów kraj z Ameryki Południowej jest drugi, ale zachowuje niepokojąco wysoki wskaźnik śmiertelności. W ostatnim okresie średnio umiera tam 10 tys. osób na COVID-19, co jest najgorszym rezultatem na świecie.
Prawie 1/4 zgonów w Brazylii miała miejsce w Sao Paulo, a to właśnie w okolicy tego miasta znajduje się tor Interlagos, który gości Formułę 1. Wprawdzie do tegorocznej edycji wyścigu zostało jeszcze sześć miesięcy, a kierowcy F1 już teraz mają wątpliwości, czy impreza powinna dojść do skutku.
- Brazylia nie jest teraz w dobrym miejscu, jeśli chodzi o COVID-19. Myślę, że gdybyśmy mieli tam pojechać w ten weekend, to koronawirus unosiłby się w powietrzu. Nie sądzę, aby wszyscy byli za tym. Na razie pewnie Brazylijczycy mają nadzieję, że sytuacja się uspokoi, ale jeśli do tego nie dojdzie, to ten wyścig będzie kwestionowany - powiedział EMTV Daniel Ricciardo, kierowca McLarena.
GP Brazylii zostało przyspieszone o tydzień względem pierwotnego kalendarza sezonu 2021, po tym jak w marcu przełożono GP Australii. Wyścig w Melbourne również nie mógł dojść do skutku w planowanym terminie w związku z COVID-19. Teraz ma się on odbyć jesienią - zaraz po rundzie na Interlagos.
Ricciardo ma rozwiązanie na wypadek, gdyby trzeba było odwołać GP Brazylii - są nim dwa wyścigi F1 w Australii. - Wiem, że Formuła 1 jest zainteresowana, aby były 23 wyścigi w tym roku. Mogą wykorzystać niektóre obiekty, aby zapełniły lukę. Zobaczymy. Może czas dwa Grand Prix w Australii? - dodał.
Czytaj także:
Ferrari ma jeden cel
Będą kolejne transfery z Mercedesa do Red Bulla?
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: głośno o 12-latku. Zwróć uwagę na jego technikę