Do wypadku Valtteriego Bottasa z Georgem Russellem doszło na 31. okrążeniu GP Emilia Romagna. Brytyjczyk wjechał na mokrą część toru i stracił panowanie nad swoim bolidem, przez co uderzył w kierowcę Mercedesa. 23-latek w pierwszej chwili obwiniał rywala o kraksę, dając upust swoim emocjom na torze i lekko uderzając Bottasa w kask.
Sędziowie ocenili, że żadnego z kierowców nie da się jednoznacznie wskazać winnym incydentu i odstąpili od kar. Sam Russell zrozumiał swój błąd i kilkanaście godzin po wypadku wystosował oświadczenie, w którym przeprosił Bottasa.
- Słyszałem o tym poście w social mediach i przeprosinach. Przeczytałem je. Jednak jak mam być szczery, to nie rozmawialiśmy od momentu zakończenia wyścigu i rozmowy z sędziami - powiedział Bottas, cytowany przez planetf1.com.
ZOBACZ WIDEO: Bartłomiej Dąbrowski docenił klasę Chemika Police. "Wykonali fantastyczną robotę"
Jak się okazało, kierowca Williamsa dzwonił w ubiegłym tygodniu do Bottasa, by jeszcze raz wyjaśnić nieporozumienia z GP Emilia Romagna. Fin nie odebrał jednak jego telefonu. - Faktycznie, w poniedziałek po wyścigu miałem nieodebrane połączenie od George'a. Nie odebrałem, bo spałem - wyjaśnił 31-latek.
Reprezentant Mercedesa zapewnił jednak, że sprawa wypadku z Imoli jest "załatwiona" - To już historia. Sędziowie nikogo nie ukarali, George przeprosił. Czas iść dalej - stwierdził.
Smaczku wydarzeniom z ostatnich dodaje fakt, że kontrakty Bottasa i Russella z obecnymi ekipami wygasają po sezonie 2021. Młody Brytyjczyk, który należy do programu juniorskiego Mercedesa, przymierzany jest do zastąpienia Fina w niemieckiej ekipie.
Czytaj także:
To przez niego powrót Kubicy do F1 był koszmarem
Była gwiazda F1 wraca do zdrowia