Do wypadku doszło na 31. okrążeniu GP Emilia Romagna. George Russell próbował wyprzedzić Valtteriego Bottasa, ale stracił kontrolę nad bolidem na mokrej części toru i uderzył w kierowcę Mercedesa. Zaraz po zajściu to Brytyjczyk miał sporo pretensji do Fina. Poszedł nawet do niego, gdy ten jeszcze znajdował się w samochodzie i lekko go uderzył.
- Nie nazwałbym tego spoliczkowaniem. To za mocne słowo - powiedział Russell, którego cytuje agencja GNN.
- To było bardziej muśnięcie. Wątpię, aby Valtteri w ogóle poczuł to uderzenie. To było coś w stylu "co ty robisz?!". Jestem pewien, że gdyby to był mecz piłki nożnej, to piłkarz zareagowałby zdecydowanie inaczej. W każdym razie, nie było w tym ruchu żadnej agresywności - dodał kierowca Williamsa.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: to nie fotomontaż! Niesamowity popis gwiazdy NBA
23-latek kilkanaście godzin po wypadku przemyślał swoje zachowanie i opublikował oświadczenie, w którym przepraszał za swoje zachowanie i niektóre komentarze (szczegóły TUTAJ). Jak tłumaczy to sam Russell, dał się po prostu ponieść emocjom.
- Cóż, nigdy nie byłem w sytuacji, w której walczyłbym o punkty z Mercedesem. Williams nie był w takim miejscu od pięciu lat. Nawet nigdy nie przeszło mi przez głowę to, w jaki sposób walczyć z Mercedesem - podsumował Russell.
Sędziowie zaraz po GP Emilia Romagna przeanalizowali wydarzenie z 31. okrążenia. Stewardzi uznali, że pomiędzy Bottasem a Russellem doszło do incydentu wyścigowego i nie wskazali jednoznacznie winnego wypadku. To oznacza, że Fin i Brytyjczyk uniknęli kary. Stewardzi nie wszczęli też dochodzenia względem 23-latka ze względu na jego niesportowe zachowanie (szczegóły TUTAJ).
Czytaj także:
Zespół F1 sprzedał swoją fabrykę
Fernando Alonso zawodzi po powrocie