Alfa Romeo ma dwa wolne miejsca w zespole na sezon 2022. Sporo dyskutuje się o przyszłości Kimiego Raikkonena czy Antonio Giovinazziego, polskim kibicom marzy się powrót do regularnego ścigania Roberta Kubicy, a ostatnio z zespołem z Hinwil zaczęto też łączyć Valtteriego Bottasa. Może się jednak okazać, że Szwajcarzy mają przyszłą gwiazdę we własnych szeregach.
Theo Pourchaire, bo o nim mowa, ma ledwie 17 lat i należy do akademii talentów Saubera, czyli firmy wystawiającej do rywalizacji zespół o nazwie Alfa Romeo. Francuz ostatnio został najmłodszym zdobywcą pole position i zwycięzcą wyścigu w historii Formuły 2. W klasyfikacji generalnej F2 zajmuje on szóste miejsce.
17-latek puka do drzwi F1
Kariera Pourchaire'a rozwija się w ekspresowym tempie. Jeszcze w roku 2019 został on mistrzem Formuły 4 ADAC, by w kolejnym minimalnie przegrać walkę o tytuł w Formule 3 z Oscarem Piastrim. Sam kierowca podchodzi jednak spokojnie do swojej przyszłości i nie zakłada, aby już w roku 2022 trafił do F1.
ZOBACZ WIDEO: Droga do Tokio: Małachowski i Włodarczyk
Podobnie sprawę widzi Frederic Vasseur, który jako współwłaściciel zespołu ART GP i szef Alfy Romeo, ma okazję obserwować rozwój Pourchaire'a. - Zbyt wczesne wpychanie tego nastolatka do F1 byłoby błędem - powiedział Francuz, którego cytuje motorsport.com.
- Mamy ważny kontrakt z Theo, ale nie chcę się spieszyć. Musimy pamiętać, że ten chłopak ma tylko 17 lat. Jeśli porównamy go z innymi wielki talentami, takimi jak Hamilton, Rosberg czy Leclerc, to trafili oni do F1 jako znacznie starsi kierowcy, z większym doświadczeniem - dodał Vasseur.
Zdaniem szefa Alfy Romeo, Pourchaire musi wpierw regularnie osiągać bardzo dobre wyniki w F2. - Niech wykona dobrą pracę w tej serii, a potem będziemy dyskutować. Jestem pod wrażeniem jazdy Theo w tym roku, ale imponował mi również w ubiegłym. Jest za wcześnie dla niego, by awansować go do F1. Pojechał ledwie trzy wyścigi w F2 - zwrócił uwagę szef Alfy Romeo.
- W przeszłości zdarzały się sytuacje, gdy kierowcy mieli dobre wyniki w pierwszej partii sezonu albo w drugiej. Theo ma 17 lat, wciąż musi starać się o superlicencję i musimy mu dać wykonać swoją pracę. Nie spieszymy się, ale mamy przekonanie, że to jest bardzo dobry kierowca - podsumował Vasseur.
Przypadek Verstappena się nie powtórzy
Chociaż Pourchaire zachwyca ekspertów i kibiców swoją jazdą w F2, to nie zobaczymy go w sesjach treningowych F1, w których Francuz mógłby zdobywać cenne doświadczenie. To nie tylko efekt braku superlicencji, ale również zobowiązań Alfy Romeo względem innych kierowców. Współpraca z Orlenem sprawia, że kilka treningów obiecanych ma Robert Kubica, a z kolei sojusz z Ferrari oznacza, że kilkukrotnie w tym roku w bolidzie C41 zasiądzie drugi z rezerwowych - Callum Ilott.
Francuzowi trudno będzie zatem powtórzyć wyczyn Maxa Verstappena sprzed ledwie kilku lat. Gdy Red Bull Racing dostrzegł olbrzymi talent u Holendra, zaczął mu oferować testy i treningi za kierownicą bolidu F1 jeszcze przed ukończeniem 18. urodzin. To wywołało spore kontrowersje, bo zdaniem wielu ekspertów Verstappen nie był odpowiednio przygotowany w tym czasie do rywalizacji najszybszymi samochodami na świecie.
Gdy Verstappen w sierpniu 2014 roku zasiadł za kierownicą bolidu ekipy Toro Rosso, nie miał nawet skończonych 17 lat. Holender pierwszy trening w F1 zaliczył przy okazji GP Japonii, mając ledwie 17 lat i 3 dni. Został tym samym najmłodszym kierowcą, który wziął udział w weekendzie F1.
Tamte wydarzenia sprawiły, że FIA opracowała nowy system licencyjny i obecnie młody kierowca musi przejść przez szereg niższych kategorii wyścigowych, w których należy zgromadzić określoną liczbę punktów, aby otrzymać zielone światło i pozwolenie na jazdę w F1.
Czytaj także:
Formuła 1 nie powinna się mieszać do polityki
Męczarnie Ferrari we Francji