Od tego roku w kalendarzu Formuły 1 znajduje się GP Arabii Saudyjskiej, co wywołuje szereg komentarzy, bo tamtejszy reżim regularnie łamie prawa człowieka. Wcześniej podobne zarzuty padły w kontekście wyścigów F1 w Bahrajnie, Chinach, Rosji czy Abu Zabi. Jednak Bernie Ecclestone zawsze wychodził z założenia, że sprawa polityki powinna znajdować się z dala od sportu.
Obecnie królową motorsportu zarządza Liberty Media, która ma podobny pogląd na sprawę. Amerykańska spółka ma przy tym wsparcie Jeana Todta. - Prawa człowieka są bardzo bliskie mojemu sercu. Od pięciu lat jestem specjalnym wysłannikiem ONZ ws. bezpieczeństwa drogowego - powiedział ESPN obecny prezydent FIA.
- Miałem okazję wziąć udział w panelu na temat bezpieczeństwa na drogach, gdzie towarzyszył mi Michael Elisson, czyli były komisarz ds. praw człowieka. Był tam też Michelle Bachelet, czyli obecny komisarz, a także Filippo Grandi, który zajmuje się uchodźcami. Mam ten przywilej, że mogę rozmawiać z tymi osobami regularnie - dodał Todt.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Jej zdjęcia potrafią rozgrzać kibiców
Jak stwierdził Francuz, każdy z jego rozmówców jest za tym, aby "wyścigi odbywały się w dowolnym miejscu na świecie". - Dyskutowałem o tym również z MKOl. Oni mają ten sam problem. Sport nie powinien być wiązany czy też mieszany z polityką - stwierdził prezydent FIA.
Zdaniem Todta, odpowiednia współpraca z organizacjami pozarządowymi może sprawić, że F1 będzie promować odpowiednie wartości. - Mam na myśli chociażby Human Rights Watch. Możesz ich poprosić o pomoc. Wyjazd do różnych krajów daje ci szansę, aby przedstawili oni swoje rację tym, którzy są negatywnie do nich nastawieni. To kwestia interpretacji - podsumował Francuz.
Czytaj także:
Robert Kubica znów dostanie szansę
Max Verstappen dumny z pokonania Mercedesa