F1. Pit-stopy staną się bardziej niebezpieczne. Skutek odwrotny od zamierzonego

Materiały prasowe / Pirelli Media / Na zdjęciu: Max Verstappen
Materiały prasowe / Pirelli Media / Na zdjęciu: Max Verstappen

Od sierpnia obowiązywać będzie nowa dyrektywa techniczna, za sprawą której pit-stopy w F1 staną się wolniejsze. Ma to zwiększyć bezpieczeństwo w alei serwisowej. Red Bull Racing przekonuje jednak, że nowe przepisy przyniosą odwrotny skutek.

FIA postanowiła zareagować na coraz szybsze pit-stopy w Formule 1, które ostatnimi czasy potrafią trwać mniej niż 2 s. Zdaniem federacji, chęć szybkiego opuszczenia stanowiska przez kierowców coraz częściej doprowadza do niebezpiecznych sytuacji i wyjazdów na tor z niedokręconym kołem (szczegóły TUTAJ).

Nowa dyrektywa techniczna FIA obowiązywać będzie od sierpnia. Pierwszym wyścigiem F1, w trakcie którego wejdzie w życie, będzie GP Węgier. Pierwsze szacunki zakładają, że dzięki zmodyfikowanym przepisom postój kierowcy u mechaników potrwa o 0,2-0,3 s. dłużej.

Zmiany w przepisach nie podobają się przedstawicielom Red Bull Racing, którzy w ostatnich latach opanowali pit-stopy do perfekcji. - Formuła 1 to innowacja i rywalizacja. Oglądanie pit-stopów trwających mniej niż 2 s. to niezwykły wyczyn i powinniśmy zachęcać ekipy do takich działań, a nie je kontrolować, bo dobrniemy donikąd - stwierdził Christian Horner, szef Red Bulla.

ZOBACZ WIDEO: Paweł Fajdek startował z kontuzją? Zawodnik uspokaja kibiców!

Brytyjczyk zwrócił uwagę na to, że obecnie ekipom F1 grożą wysokie kary finansowe za nieprawidłową obsługę kierowcy podczas pit-stopu. Dodatkowo żaden z zespołów nie chce wypuścić zawodnika ze stanowiska ze źle dokręconym kołem, bo najczęściej oznacza to odpadnięcie z wyścigu.

- Obowiązkiem kierowcy przed ruszeniem jest zapewnienie, że wszystko jest w porządku. Karą dla niego za jakiekolwiek nieprawidłowości jest to, że musi się zatrzymać. Gdy walczy się w wyścigu o każdą sekundę, to brutalna kara. Dlatego nie jestem pewien, po co pojawia się nowa dyrektywa, bo jest bardzo skomplikowana - dodał Horner.

Co ciekawe, w padoku F1 pojawiły się sugestie, że za zmianą reguł stoi Mercedes. Niemcy mieli dostrzec, że tracą do "czerwonych byków" pod względem pit-stopów i postanowili spowolnić cały proces.

- My tylko zapytaliśmy FIA o mechanizm bezpieczeństwa, który jest powiązany z systemem, z którego korzystamy. Chcieliśmy wiedzieć, czy możemy go jeszcze zoptymalizować. To było zapytanie natury technologicznej. Czy to doprowadziło do reakcji FIA? Może, ale nie mam pewności - skomentował Toto Wolff, szef Mercedesa.

W myśl nowych przepisów kierowca po wymianie opon będzie musiał pozostać na stanowisku co najmniej 0,2 s. Jeśli ruszy wcześniej - czekać go będzie kara. Dodatkowy czas spędzony u mechaników ma dać pewność, że wszystkie koła zostały dobrze dokręcone. Zdaniem Hornera, doprowadzi to do jeszcze większego zamieszania w alei serwisowej i będziemy świadkami wypuszczania bolidów pod koła nadjeżdżających innych samochodów.

Czytaj także:
Robert Kubica tłumaczy się z błędu
Wielki powrót GP Turcji. O ile koronawirus pozwoli

Komentarze (0)