Honda swoją decyzję ogłosiła w połowie sezonu 2020. Opuszczenie Formuły 1 przez Azjatów było zaskoczeniem, a przy okazji stworzyło spory problem Red Bull Racing. "Czerwone byki" znalazły sposób na jego rozwiązanie poprzez nabycie praw intelektualnych do produktu Hondy i wymuszenie na F1 zamrożenia rozwoju silników.
Red Bull chce w latach 2022-2024 tworzyć jednostki napędowe na własną rękę. W tym celu zaczął właśnie kompletować pracowników nowo utworzonego departamentu silnikowego. W Milton Keynes trwa też budowa odpowiedniej infrastruktury, ale ta najprawdopodobniej nie będzie gotowa na start sezonu 2022.
W tej sytuacji Red Bull i Honda uzgodniły, że na razie silniki nadal produkowane będą w japońskiej fabryce w Sakurze. - Wspólnie pracujemy nad tym projektem, tak aby przygotować się do tych zmian - przekazał portalowi RaceFans.net Toyoharu Tanabe, dyrektor techniczny Hondy.
ZOBACZ WIDEO Jest objawieniem PGE Ekstraligi, ale ma problem ze zrobieniem... pompki. Wszystko przez jeden upadek
- Nie mogę zdradzić szczegółów, ale idziemy w dobrym kierunku. Powinniśmy być dobrze przygotowani na to - zapewnił Tanabe.
Gdy nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Z nieoficjalnych informacji wynika, że Red Bull i Honda rozmawiają obecnie o pokryciu kosztów produkcji silników w fabryce w Sakurze. Japończycy nie chcą już ponosić kosztów związanych z F1 i wolą skupić się na ekologicznych rozwiązaniach.
Tanabe zdradził, że żałuje decyzji swoich szefów o opuszczeniu F1. Japoński inżynier zapewnił jednak, że ewentualny sukces Hondy w sezonie 2021 nie zmieni planów firmy. - Niezależnie od naszego wyniku w tegorocznych mistrzostwach, Honda nie zmieni zdania. Opuszczenie F1 jest przez nas jest pewne - podsumował dyrektor techniczny Hondy.
Bolidy napędzane silnikami Hondy wygrały pięć z ośmiu tegorocznych wyścigów F1. Liderem mistrzostw jest Max Verstappen z Red Bulla. Holender ma 18 punktów przewagi nad Lewisem Hamiltonem.
Czytaj także:
Honda odrzuca teorie spiskowe Mercedesa
George Russell ma dość pecha