Robert Kubica przez długi okres widniał w statystykach Formuły 1 jako ostatni zdobywca punktów dla Williamsa. Polak uzyskał jedno "oczko" w chaotycznym GP Niemiec w roku 2019, gdy został sklasyfikowany na dziesiątym miejscu. Tuż za nim do mety wyścigu F1 na Hockenheim dojechał George Russell.
Brytyjczyk, choć wygrywał wtedy regularnie walkę z Kubicą, dobrze zapamiętał tamte wydarzenia. Opowiedział o tym "Auto Motor und Sport", po tym jak ostatnio w GP Węgier w końcu zdobył pierwsze punkty dla Williamsa w swojej karierze. - Zawsze staram się szukać pozytywów. W ciągu ostatnich lat często doświadczałem frustracji - powiedział 23-latek.
Russell przypomniał m.in. wyścig na Imoli z roku 2020, gdy rozbił się jadąc za samochodem bezpieczeństwa, gdy był na punktowanej pozycji. Na tym samym torze miał pecha również w sezonie 2021, bo gdy punktowana dziesiątka była o krok, doprowadził do wypadku z Valtterim Bottasem.
ZOBACZ WIDEO: Patryk Dobek zdobył brązowy medal w Tokio. Po powrocie do kraju zdradził kulisy biegu finałowego
- Hockenheim z roku 2019 też było frustracją. Robert pokonał mnie w czterech z 21 wyścigów w tamtym sezonie. Akurat w Niemczech był przede mną. W sytuacji, gdy tylko jedenaście bolidów dojechało do mety. Wszyscy później mówili mi, że Kubica zdobył punkt, a ja nie. Tylko, że jak często zdarzają się wyścigi, które kończy ledwie jedenastu kierowców? - zapytał Russell.
- Kubica zdobył ten punkt tylko dlatego, że Alfa Romeo została zdyskwalifikowana. To było takie typowe. Przegrałem z nim cztery razy w roku i akurat wtedy, gdy pojawiła się możliwość zdobycia punktów - dodał kierowca Williamsa.
Russell podkreślił, że ósme miejsce wywalczone ostatnio na Węgrzech jest większym sukcesem niż imponujący weekend w Bahrajnie, gdy w Mercedesie zastępował chorego na koronawirusa Lewisa Hamiltona. - Wtedy rzucono mnie na głęboką wodę. Okoliczności były niebywałe. Wiedziałem jednak, że mam tak dobry bolid, że stać mnie na zrobienie czegoś ekstra. Od razu uwierzyłem w to w mojej głowie - zdradził kierowca z King's Lynn.
- Teraz w Williamsie musimy zrobić wszystko perfekcyjnie, a nawet w takiej sytuacji zdarza się, że punkty są poza naszym zasięgiem. Zdobycie jakiegokolwiek "oczka" z tym zespołem jest jak zwycięstwo. Dlatego wynik z GP Węgier prawdopodobnie jest ważniejszy niż wyczyn z Mercedesem - podsumował Russell.
Co ciekawe, gdy akurat nadarzyła się okazja, by Williams zdobył punkty w GP Węgier, to George Russell znów dojechał do mety za zespołowym rywalem. Siódmy na Hungaroringu był bowiem Nicholas Latifi.
Czytaj także:
Aston Martin wywiesił białą flagę
Skandal w mistrzostwach świata. Zawodnik zawieszony