Lewis Hamilton reaguje na krytykę. To ich obwinił

Materiały prasowe / Mercedes / Na zdjęciu: Lewis Hamilton
Materiały prasowe / Mercedes / Na zdjęciu: Lewis Hamilton

Lewis Hamilton w GP Turcji głośno krytykował Mercedesa za dobraną strategię. W końcu aktualny mistrz świata F1 zabrał głos i obwinił media o to, że przesadzają z reakcją na to, co wydarzyło się w niedzielę na Istanbul Park.

W tym artykule dowiesz się o:

Lewis Hamilton w niedzielę mógł stanąć na podium GP Turcji. Brytyjczyk zignorował jednak polecenie zespołu, by zjechać na pit-stop, bo twierdził, że lepszym rozwiązaniem będzie dojechanie do mety wyścigu Formuły 1 bez zmiany opon. Gdy okazało się to niemożliwe, Hamilton pojawił się u mechaników, ale nie był w stanie odrobić strat i finiszował jako piąty.

Hamilton spędził ostatnie okrążenia GP Turcji na ciągłym narzekaniu przez radio. W kolejnych komunikatach 36-latek podtrzymywał, że lepszym rozwiązaniem byłoby dojechanie do mety bez zmiany opon.

Część kibiców i ekspertów zwróciła uwagę na to, że Hamilton sam ponosi winę za błędną strategię, bo zignorował polecenie Mercedesa kilkanaście minut wcześniej. Krytyka w mediach doprowadziła do reakcji Brytyjczyka.

ZOBACZ WIDEO: Negocjacje z Alfą Romeo. "Chcemy jak najwięcej uzyskać dla PKN Orlen i Roberta Kubicy"

"Widziałem rano, że część prasy zbyt mocno nagłośniła incydent z niedzielnego wyścigu, co do momentu zjazdu do boksów. To nieprawda, że jestem wściekły na zespół" - oświadczył Hamilton na Instagramie.

"Jako zespół ciężko pracujemy, aby opracować najlepszą możliwą strategię. W miarę postępu wyścigu musisz podejmować określone decyzje, ale wiele czynników się zmienia i na nie wpływa. Zaryzykowaliśmy pozostając na torze, mając nadzieję na wyschnięcie toru, ale do tego nie doszło. Chciałem zaryzykować i dojechać do mety bez pit-stopu. To była moja decyzja, ale nie dała oczekiwanych efektów" - dodał aktualny mistrz świata F1.

Hamilton odniósł się też do nerwowych komunikatów radiowych. "W końcu pojawiliśmy się w boksach, bo to było najbezpieczniejsze rozwiązanie. Żyjemy, by się uczyć. Wygrywamy i przegrywamy jako zespół. Nigdy nie oczekujcie ode mnie, że będę uprzejmy i spokojny przez radio, gdy się ścigam. Każdy z nas jest mocno zaangażowany i pod wpływem chwili, emocje mogą wziąć górę. Tak jest u wszystkich kierowców" - wyjaśnił reprezentant Mercedesa.

Dojechanie do mety na piątym miejscu, przy równoczesnej drugiej pozycji Maxa Verstappena, kosztowało Brytyjczyka utratę prowadzenia w klasyfikacji F1. Kierowca Mercedesa stara się tym nie przejmować. "Moje serce i duch walki są na torze. Ten ogień zaprowadził mnie tak daleko. Szybko zapomniałem o tym, co się wydarzyło. Omówiliśmy wszystko z zespołem i myślimy już o kolejnym wyścigu. To następna okazja, by powstać jako zespół" - podsumował.

Czytaj także:
To może być niemałe zaskoczenie! W roli głównej Kubica
Ferrari podjęło ryzyko ze strategią. Była szansa na zwycięstwo?

Źródło artykułu: