Tanio już było. Zespoły F1 na sprzedaż za 1 mld dolarów?

Nie tak dawno zdarzało się, że upadające zespoły F1 można było nabyć za 1 dolara, przejmując przy tym ich zobowiązania finansowe. Te czasy już minęły. Formuła 1 kwitnie, a to przekłada się na wartość ekip. Wkrótce osiągną one niebotyczny poziom.

Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera
Robert Kubica Materiały prasowe / Alfa Romeo Racing ORLEN / Na zdjęciu: Robert Kubica
Od kilku tygodni Formuła 1 żyje możliwą sprzedażą Saubera, czyli firmy odpowiedzialnej za ekipę Alfy Romeo. Mówiło się, że transakcja opiewać będzie na kwotę ok. 350 mln dolarów i tyle na zakup szwajcarskiego zespołu przygotował Michael Andretti. Amerykanin w ostatnich dniach miał usłyszeć, że ma przygotować dodatkowe 250 mln dolarów gwarancji bankowych. Ta kwota ma zabezpieczać budżet zespołu F1 w kolejnych latach.

600 mln dolarów za zespół, w którym rezerwowym jest Robert Kubica? To niebotyczna cena, jeśli spojrzymy na to, że nie tak dawno upadające Force India można było nabyć za ok. 100 mln dolarów. Na nieco wyższą kwotę opiewało przejęcie Williamsa przez fundusz Dorilton Capital.

Formuła 1 widziała też transakcje, gdy zespoły zmieniały właściciela za ledwie 1 dolara, bo akcjonariusze chcieli jak najszybciej pozbyć się studni bez dna. Jednak krajobraz finansowy F1 się zmienia. Bardziej sprawiedliwy podział nagród finansowych, wyrównana rywalizacja sportowa i limit wydatków - to wszystko sprawia, że mija bezpowrotnie czas nabycia zespołów po taniości.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Wygląda jak modelka. "Polska" krew!

Zespół F1 może przynosić zyski?

- Dobrze zarządzany zespół F1 może przynosić zyski - stwierdził Lawrence Stroll, który w połowie 2018 roku nabył upadające Force India za ok. 100 mln dolarów i przekształcił w Aston Martina. Ekipa z Silverstone stała się miejscem, w którym może rozwijać się jego syn Lance. Kanadyjski miliarder, którego majątek wart jest ponad 3 mld dolarów, ściągnął do F1 swoich partnerów biznesowych i wspólnie inwestują w Aston Martina. Od kilku miesięcy m.in. trwa budowa nowej fabryki, która pochłonie ponad 200 mln dolarów.

Krocie na F1 wydawała ostatnio też rodzina Rausingów, do której poprzez prywatny fundusz Islero Investments należy Sauber, czyli zespół, w którym rezerwowym jest Kubica. Sam symulator, nad którego rozwojem przez ostatnie miesiące czuwał krakowianin, kosztował kilka milionów dolarów. Do tego doszły koszty związane z rekrutacją nowych pracowników, postawieniem na nowe technologie w zakładach w Hinwil.

Inwestycje były konieczne, bo Sauber jeszcze kilkanaście lat temu był bliski bankructwa. Rodzina Rausingów, której majątek wart jest 12 mld dolarów, zainwestowała środki w zespół, bo stworzyła tym samym szansę jazdy w F1 rodakowi. Jednak Marcus Ericsson dość szybko wypadł ze stawki, bo okazał się jednym z wielu przeciętnych kierowców.

Szwedzi mieli uznać, że to dobry moment, by uzyskać zwrot z inwestycji i pójść dalej. Jednak ich chęć sprzedaży Saubera wywołała szok w padoku F1. - Jeśli ktoś teraz sprzedaje ekipę F1, musi być szalony - powiedział Toto Wolff, szef Mercedesa.

Rausingowie najwidoczniej wzięli sobie serca Austriaka do serca, stąd ostatnie plotki o dodatkowych gwarancjach bankowych, jakich żądają od Michaela Andrettiego. Transakcja warta 600 mln dolarów? Amerykanin nie ma takiej kwoty, przez co temat może upaść. Jednak akcjonariusze Saubera wcale nie będą rozpaczać z tego powodu. Majątek rzędu 12 mld dolarów pozwoli im skutecznie finansować ekipę F1 w kolejnych latach.

Chcesz zespół? Przygotuj 1 mld dolarów

Biorąc pod uwagę rozwój F1, która podbija nowe rynki - przede wszystkim USA i Bliski Wschód, eksperci są zdania, że wartość zespołów będzie tylko rosnąć. Zwłaszcza że limit wydatków i inny podział nagród finansowych powinien uzdrowić sytuację.

- Przyjdzie taki moment, że ekipy F1 będą warte miliardy. Istnieje wiele tak cennych marek w sporcie. Zespoły NFL, NHL, Premier League czy NBA. One wszystkie kosztują miliardy. Liberty Media wkroczyło do F1 i uczyniło ten sport jeszcze bardziej globalnym, a przy tym opłacalnym i zrównoważonym finansowo - powiedział Zak Brown, szef McLarena.

Amerykanin wie, o czym mówi. Akcje jego McLarena nabył pod koniec 2020 roku fundusz MSP Sport Capital. Na razie przejął on 15 proc. udziałów, ale do końca 2022 roku ma posiadać aż 33 proc. firmy. Cała transakcja ma zamknąć się w ponad 200 mln dolarów, a mówimy o 1/3 ekipy.

- McLaren wkrótce będzie dochodowym biznesem. Wątpię, abym mógł wypowiedzieć takie słowa przed wprowadzeniem limitu budżetowego. Wcześniej Formuła 1 była sportem, w którym mogłeś wydać każdą kwotę. Inwestowały w nią więc osoby, które mogły sobie pozwolić na poniesienie strat finansowych, a to nie jest atrakcyjny model biznesowy dla wielu - stwierdził Brown.

Zdaniem szefa McLarena, obecne zainteresowanie funduszy inwestycyjnych i biznesmenów zespołami F1 nie jest przypadkowe, bo one czują moment, gdy "nadchodzi okazja".

- Spotkamy się tu za trzy, cztery lata i będziemy widzieli, jak zespoły F1 są sprzedawane za kwoty rzędu 1 mld dolarów. Zakładając, że ktokolwiek będzie chciał sprzedać swój biznes. Ten fakt, że nikt nie będzie zamierzał pozbywać się dochodowego biznesu, będzie tylko windował cenę - podsumował Brown.

Co ciekawe, gdy kilka lat temu Orlen wchodził do F1, prezes Daniel Obajtek nie wykluczał, że w przyszłości jego firma będzie zainteresowana nabyciem zespołu wyścigowego. W obecnych realiach wydaje się to mało prawdopodobne. Gigant paliwowy z Płocka wart jest ok. 4 mld dolarów. Wiele nie zmieni jego połączenie z grupą Lotos, która wyceniana jest na 1-1,5 mld dolarów.

Czytaj także:
Zaczęło się od poważnego wypadku. Podium Kubicy na koniec sezonu
Gwiazdy F1 w obronie Netfliksa. "Ten serial jest fantastyczny"

Czy dla F1 nadchodzą lepsze czasy?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×