"Mały aktor w hollywoodzkiej pantomimie". Gorąco w F1

Materiały prasowe / Mercedes / Na zdjęciu: Toto Wolff
Materiały prasowe / Mercedes / Na zdjęciu: Toto Wolff

Losy walki o tytuł mistrzowski w F1 wkraczają w decydującą fazę. Ciekawie jest nie tylko na torze, ale też poza nim. Słowną wojenkę prowadzą między sobą szefowie Red Bulla i Mercedesa.

Do zakończenia sezonu 2021 w Formule 1 pozostało pięć wyścigów i jeszcze nigdy wcześniej nikt nie był tak blisko zdetronizowania Mercedesa, który od sezonu 2014 nie ma sobie równych w królowej motorsportu. 12 punktów - tyle dzieli obecnie Maxa Verstappena i Lewisa Hamiltona, przez co rywalizacja o tytuł w F1 nabiera rumieńców.

Ciekawie jest też poza torem. Ostatnio Christian Horner w jednym z wywiadów sugerował, że Toto Wolff wraz z Mercedesem "mierzą się z innym rodzajem presji", bo po raz pierwszy w erze hybrydowej doczekali się godnego rywala i mogą przegrać rywalizację o mistrzostwo.

Szef Mercedesa nie pozostał dłużny koledze z Red Bull Racing. - Słyszałem, co mówił Christian, że niby czuję presję. Wcale tak nie jest. Bardziej mam wrażenie, że Horner jest jednym z wrogów w pantomimie, przedstawieniu urządzonym przez F1. Dla mnie, jako akcjonariusza zespołu F1, to wspaniałe, że takie historie się dzieją - powiedział Wolff w "Daily Mail".

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: takiego widoku zupełnie się nie spodziewała. "Co one robią?"

- To jednak nieistotne. Ludzie mają mikrofon do swojej dyspozycji i zaczynają się zachowywać, jak mali aktorzy w Hollywood. Tak właśnie jest z Christianem, ale to dobrze. Wypełnia puste pola i robi show. To dobre dla F1 i Netfliksa, bo oni chcą przedstawiać w swojej produkcji nie tylko wyniki, ale też ludzkie historie - dodał Austriak.

Zdaniem Wolffa, to Horner celowo podsyca atmosferę w F1 i wypowiada niektóre słowa pod publiczkę. - Ludzie zdali sobie sprawę z tego, że są cytowani, jeśli mówią kontrowersyjne rzeczy. Daje im to miejsce w mediach, a ich zdjęcie pojawia się w gazetach - ocenił szef Mercedesa.

- Pod wieloma względami wracamy do naszych korzeni, bo coś podobnego przez lata tworzył Bernie Ecclestone, gdy zarządzał F1. Mieliśmy wtedy różne opery mydlane. Gdy brakowało wyścigów, to Bernie zawsze wymyślił jakąś historię, która trafiała na nagłówki. Teraz do tego wróciliśmy, ale ja nie dam się wciągnąć w te gierki - podsumował Wolff.

Toto Wolff podkreślił przy tym, że sporo przeszedł w życiu, więc walka o tytuł i możliwość poniesienia pierwszej porażki w karierze nie jest dla niego ogromnym problemem.

Czytaj także:
Idą zmiany w F1. Jeszcze więcej punktów do zdobycia
Lewis Hamilton przyznał się do cierpienia

Komentarze (0)