Aż trudno to sobie wyobrazić, że po 21 wyścigach Max Verstappen i Lewis Hamilton mają identyczną liczbę punktów. Życie napisało niezwykle emocjonujący scenariusz w Formule 1, a GP Abu Zabi powinno zapewnić kolejne. Jednak w tym roku nie tylko kierowcy Red Bull Racing i Mercedesa dostarczali fanom kontrowersji i okazji do komentarzy.
Również Christian Horner i Toto Wolff, szefowie obu ekip, ścierali się niejednokrotnie w wywiadach telewizyjnych i na konferencjach prasowych. Były pretensje do sędziów, rekonstrukcje wypadków, grożenie rywalowi i wiele innych wydarzeń. - To była najbardziej intensywna walka o tytuł, najbardziej polityczna, w jaką Red Bull był dotąd zaangażowany - stwierdził Horner.
Pojednawczy uścisk dłoni
W Brazylii szef Mercedesa mówił, że "dyplomacja się skończyła", po tym jak Verstappen wywiózł Hamiltona poza tor, a później szef Red Bulla odpowiadał mu, że "nie ma żadnych relacji" z Mercedesem. Jednak przed GP Abu Zabi obaj panowie postanowili nieco wyciszyć emocje i na konferencji prasowej uścisnęli sobie nawet dłoń.
ZOBACZ WIDEO: Rewolucja w F1. Robert Kubica mówi o tym, co nas czeka
- Powodzenia - rzucił Wolff do Hornera, pytany o to, co powiedziałby swojemu rywalowi. - Niech wygra najlepszy kierowca i najlepsza ekipa - dodał.
Horner przypomniał, że Mercedes jest niepokonany od siedmiu lat w F1 i dotarcie do GP Abu Zabi ze świadomością, że ta dominacja może zostać przerwana, już jest nie lada sukcesem. - Kto by pomyślał na początku sezonu, że znajdziemy się w takim położeniu? Przez niemal osiem lat nikt nawet nie zbliżył się do takiego momentu. Jeden wyścig, a mamy równe szanse wśród kierowców i ciągle możemy wygrać klasyfikację konstruktorów - ocenił szef Red Bulla.
Zdaniem Brytyjczyka, obecny sezon F1 przypomina popularny serial "Squid Game", w którym uczestniczy mierzą się z trudnymi wyzwaniami, aby przeżyć i wygrać ogromną nagrodę. - To wszystko kończy się grą w kalmary (jedno z wyzwań w Squid Game - dop. aut.). W niedzielę czeka nas fascynujące widowisko - zapewnił Horner.
Formuła 1 a "Squid Game" [Uwaga - spoilery]
W hicie Netfliksa do gry zaproszonych zostaje kilkaset osób, które mierzą się z kolejnymi wyzwaniami - są to gry z dzieciństwa, w których przegrani są eliminowani i zabijani. Zwycięzca całego show zgarnia gigantyczną sumę, która pozwala odmienić jego życie.
W ostatnim wyzwaniu mierzą się dwaj przyjaciele z dzieciństwa - Gi-hun i Sang-woo. Jest nim właśnie "gra w kalmary". Gdy jeden z nich wydaje się być bliski wygranej, wzywa do rozejmu i zakończenia rywalizacji. W ten sposób obaj uczestnicy zachowaliby życie, ale żaden z nich nie otrzymałby ogromnych pieniędzy.
Czy podobnie jest w F1? Konferencja prasowa pomiędzy Hornerem a Wolffem wydaje się być takim wezwaniem do rozejmu. Tyle że, podobnie jak w "Squid Game", finalnie nikt się nie wycofa. Niedzielny wyścig o GP Abu Zabi przyniesie zwycięzcę i zdobywcę tytułu mistrzowskiego, tak jak "gra w kalmary" ostatecznie wyłoniła triumfatora "Squid Game".
- Będę bronił mojego zespołu, moich kierowców, aż do samego końca. Robisz to instynktownie, bo chcesz chronić tych, których reprezentujesz. To byłoby sztuczne, gdybym przez cały sezon uśmiechał się do naszego głównego rywala i nic nie robił. Musiałem być szczery - tak wcześniejsze konflikty tłumaczył Horner.
- Mamy szacunek dla pracy, którą wykonała druga drużyna. Nie byliby w tym miejscu, gdyby nie zrobili ogromnych rzeczy. Walka stała się jednak zbyt intensywna. Stoję za swoją ekipą i czasem może dojść do sytuacji na styku, bo kierowcy też ostro walczą na torze. Trwa też walka o jakąkolwiek przewagę po stronie regulaminowej - dodał Wolff.
Mistrza nie wyłoni pokój sędziowski
Horner zauważył na konferencji, że jest innym człowiekiem niż Wolff, stąd też różne reakcje jego i Austriaka. - To walka o trofeum, jedno z najcenniejszych w całym sporcie. To mistrzostwo świata. Dlatego nie oczekujcie, że będą między nami luźne pogawędki, że kierowcy będą między sobą żartować - zauważył Wolff.
Szef Mercedesa miał rację, ale też prawdą jest, że doszło do sytuacji, gdy tego szacunku zabrakło. Chociażby w GP Wielkiej Brytanii, gdzie Hamilton odniósł zwycięstwo po wyrzuceniu Verstappena z toru i spowodowaniu fatalnego wypadku Holendra. 24-latek trafił wówczas nawet do szpitala, podczas gdy Brytyjczyk długo fetował triumf przed własną publicznością. Przez radio padały też kontrowersyjne słowa.
Być może tamte wydarzenia skłoniły też Verstappena do ostrzejszej walki z Hamiltonem, za którą ostatnio został kilkukrotnie ukarany w GP Arabii Saudyjskiej. Przesadą wydają się też sugestie brytyjskich mediów, jakoby kierowca Red Bulla planował w ten weekend doprowadzić do wypadku ze swoim głównym rywalem, bo w ten sposób zapewni sobie tytuł.
- Nikt nie chce, aby mistrzostwa kończyły się w pokoju sędziowskim albo żwirowej pułapce. Wszyscy chcą, aby ci dwaj tytani F1, którzy w tym roku tak często walczyli koło w koło, znów zrobili to w ten weekend - powiedział Horner.
W ten weekend mówił też o tym Verstappen. - Przez cały rok nazbierało się dość tych kontrowersji. Jest jak jest i nic z tym nie możemy już zrobić. W ten weekend musimy się skupić na pozytywach. Chcemy przemawiać na torze. Każda ze stron chce wygrywać. O to powinno chodzić, a nie o jakieś kontrowersyjne decyzje - powiedział kierowca Red Bulla.
A zatem, niech wygra lepszy.
Czytaj także:
Max Verstappen celowo doprowadzi do wypadku? Spotka go sroga kara
"Zostawimy cię teraz w spokoju". Tak zespół F1 żegna legendę