Począwszy od roku 2026 w silnikach bolidów Formuły 1 nie będzie MGU-H. To już oficjalna wiadomość, a usunięcie kosztownego i drogiego w produkcji systemu zatwierdzili szefowie ekip F1. System, który generuje energię elektryczną z ciepła spalin, okazał się niezwykle złożony i odstrasza od dołączenia do stawki nowych producentów.
Tymczasem F1 chce, aby w roku 2026 zwiększyła się liczba firm produkujących silniki. O wejściu do tego sportu na poważnie myśli grupa Volkswagen, która jest gotowa rywalizować w królowej motorsportu z dwiema markami - Audi i Porsche.
MGU-H było obecne w silnikach hybrydowych od roku 2014. Chociaż pierwotnie system uznawano za dość przyszłościowy, to szybko stało się jasne, że koszt opracowania tej technologii jest zbyt wysoki. Na dodatek możliwość jej zastosowania w samochodach produkcyjnych jest ograniczona.
ZOBACZ WIDEO: Rewolucja w F1. Robert Kubica mówi o tym, co nas czeka
Długo zwolennikiem pozostawienia systemu MGU-H w silnikach był Mercedes, który zaczął odminować w F1 właśnie od momentu wprowadzenia jednostek hybrydowych w roku 2014. Ostatecznie jednak Toto Wolff zmienił zdanie.
- Jesteśmy gotowi na kompromis. Mercedes może pójść na ustępstwa, aby do F1 dołączyła grupa Volkswagen. Jednak jest też kilka innych tematów, w których musimy wypracować porozumienie - mówi latem szef Mercedesa, cytowany przez motorsport.com.
Jakie będą silniki F1 od roku 2026? Kierowcy nadal korzystać będą z 1,6-litrowego silnika V6, a moc elektrycznej jednostki wzrośnie do 350 kW, by zniwelować straty wynikające z usunięcia MGU-H. Na dodatek ograniczone mają zostać koszty rozwoju silników, bo F1 po ewentualnym dołączeniu do stawki Volkswagena, nie chce wywołać nowego wyścigu zbrojeń.
Wiele wskazuje też na to, że nowe silniki będą musiały być napędzane w 100 proc. syntetycznym paliwem.
Czytaj także:
Stanął w obronie Maxa Verstappena. "Dostał to, na co zasłużył"
Czarne chmury nad Lewisem Hamiltonem