Formuła 1 podzieli się na dwie części? Istnieje takie ryzyko

Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: start do wyścigu F1 o GP Sao Paulo
Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: start do wyścigu F1 o GP Sao Paulo

Szefowie F1 chcą, aby każdy z zespołów miał równe szanse na sukces. W tym celu wprowadzili w ostatnich latach szereg zmian regulaminowych. Jednak Zak Brown z McLarena ostrzega, że grozi nam podział na "klasę A" i "klasę B" w F1.

W tym artykule dowiesz się o:

Szefowie Liberty Media, do których należy Formuła 1, w ostatnich latach dobrze zdiagnozowali główne problemy dyscypliny. Rządy Berniego Ecclestone'a doprowadziły do tego, że giganci zaczęli górować nad prywatnymi zespołami. W efekcie pokonanie Mercedesa, Ferrari i Red Bull Racing dla mniejszych graczy stało się misją niemożliwą.

Dlatego w F1 zaczęto wprowadzać kolejne zmiany - m.in. limit wydatków, a także bardziej sprawiedliwy podział nagród. Stworzono też listę części, jakie duże zespoły mogą odsprzedawać wszystkim zainteresowanym podmiotom.

Zmiany w regulaminie sprawiły, że Aston Martin zaczął budować swoje maszyny w oparciu o bolid Mercedesa, Alpha Tauri zaczęło czerpać z inwestycji Red Bull Racing, a Haas w najbliższym sezonie ma zyskać na zacieśnieniu sojuszu z Ferrari. Jednak nie wszystkim się to podoba.

Zdaniem Zaka Browna, który szefuje McLarenowi, grozi nam rozłam F1 na dwie części. - Istnieje spore ryzyko, że będziemy mieć "klasę A" i "klasę B". Ważne jest w tej sytuacji, aby zarządcy F1 podejmowali odpowiednie decyzje i zapobiegli temu zjawisku - powiedział Amerykanin, cytowany przez planetf1.com.

- Regulamin F1 w obecnej formule mocno wspiera "zespoły B", a to jest sprzeczne z główną regułą tego sportu. Stanowi ona, że każda ekipa to niezależny konstruktor, a rywalizacja odbywa się na równych zasadach. Przez takie przepisy określenie "zespół F1" traci na wartości - dodał Brown.

Szef McLarena uważa, że największe zespoły będą odsprzedawać mniejszym graczom części w starszej specyfikacji, aby nie tworzyć sobie wewnętrznej konkurencji. Na dodatek takie działanie ograniczy kreatywność w prywatnych ekipach, bo te nie będą wymyślać własnych rozwiązań, tylko kupować gotowe patenty od innych.

- Formuła 1 musi mieć 10 prawdziwych konstruktorów. Tak, aby każdy zespół, z wyłączeniem silnika i być może skrzyni biegów, projektował i produkował sam części, które wpływają na osiągi. W tej chwili jest zbyt duża różnorodność, jeśli chodzi o modele biznesowe zespołów F1. Próba zastosowania tego samego zestawu złożonych przepisów do każdego z nich, a następnie ich skuteczna kontrola, jest zbyt skomplikowana - ocenił.

Słowa szefa McLarena nie są dużym zaskoczeniem, biorąc pod uwagę, że ekipa z Woking nie weszła w sojusz z żadnym większym graczem. - Obecna sytuacja pozwala "zespołom B" być bardziej konkurencyjnym w porównaniu do prawdziwych konstruktorów. Z kolei "zespoły A" umacniają się dzięki temu, że w stawce mamy "zespoły B". Jeśli nie zmienimy przepisów, to doprowadzimy do sytuacji, w której każda ekipa z aspiracjami mistrzowskimi będzie musiała znaleźć partnera do sojuszu, bo inaczej nie będzie mieć szans na sukces. Nie o to chodzi w F1 - zakończył.

Czytaj także:
Nie będzie wielkiego powrotu do Ferrari. Fiasko rozmów
Red Bull dogadał się z Mercedesem. Koniec kolejnego sporu w F1

ZOBACZ WIDEO: Grzegorz Krychowiak zmieni dyscyplinę?! Do sieci trafiło wymowne wideo

Źródło artykułu: