Czy GP Rosji w Formule 1 dojdzie do skutku? To pytanie od kilku dni zadają sobie osoby z padoku F1. Po tym jak w nocy ze środy na czwartek rosyjska armia zaatakowała Ukrainę, naciski na odwołanie wyścigu są jeszcze większe. W czwartek wstrzymano nawet sprzedaż biletów na wrześniowe wydarzenie.
Co ciekawe, rosyjska agencja Tass twierdzi, że wstrzymanie sprzedaży biletów na GP Rosji nie ma związku z wojną na Ukrainie. Kontrolowana przez Kreml agencja decyzję F1 tłumaczy... obostrzeniami covidowymi. Tass zapomina przy tym, że Rosjanie wpuszczali kibiców na trybuny w sezonach 2020-2021, gdy koronawirus był znacznie większym zagrożeniem niż obecnie.
Temat GP Rosji był dyskutowany w czwartek podczas specjalnej narady kierownictwa F1 z szefami zespołów. Po jego zakończeniu nie opublikowano żadnego komunikatu, ale zgodnie z nieoficjalnymi doniesieniami, dwa kraje są zainteresowane przejęciem po Rosji miejsca w kalendarzu. Mowa o Turcji i Katarze.
ZOBACZ WIDEO: Sporty zimowe nie są domeną Polaków? "Często nie mamy warunków, żeby trenować"
Turcja nie widnieje w terminarzu na sezon 2022, ale otrzymała pierwsze miejsce na liście rezerwowej, a tamtejsi promotorzy mają gwarancję ze strony F1, iż w razie problemów z jakimkolwiek wyścigiem, ich kandydatura będzie rozpatrywana w pierwszej kolejności. Królowa motorsportu zakładała bowiem dotąd, że któraś z rund w sezonie 2022 może zostać odwołana, ale ze względu na pandemię COVID-19.
Natomiast Katar podpisał przed rokiem lukratywny, 10-letni kontrakt z F1, ale w obecnym sezonie wyścig na torze Losail miał nie dojść do skutku ze względu na rozgrywane jesienią w tym państwie piłkarskie mistrzostwa świata. To może się jednak zmienić.
Jednoznacznie agresję Rosji na Ukrainę ocenił premier Australii. Scott Morrison wezwał wszelkie federacje sportowe, by zrezygnowały z organizacji imprez na terenie państwa-agresora. "Wszystkie międzynarodowe zawody w Rosji powinny zostać odwołane, włącznie z wyścigiem F1 w Soczi, a rosyjskie federacje sportowe powinny zostać wyłączone z międzynarodowych struktur" - napisał Morrison w mediach społecznościowych.
Wpis Morrisona jest podyktowany decyzją Danielle Scott. Australijska narciarka, specjalizująca się w skokach akrobatycznych, w ramach sprzeciwu wobec działań Rosji, wycofywała się z zawodów Pucharu Świata FIS we freestyle'u. "Dobra robota Danielle" - napisał krótko premier Australii.
Premier Australii jest pierwszym przywódcą państwa, który wezwał F1 do odwołania wyścigu w Soczi. Do grona kierowców, którzy nie chcą rywalizować w Rosji dołączył też Fernando Alonso. Bojkot imprezy zapowiedział już Sebastian Vettel.
- Każdy z nas, kierowców F1, ma prawo do swojego zdania. Szkoda, że my nie mamy mocy, by odwołać wyścig. Jednak tak jak powiedział Sebastian Vettel, musimy zachowywać się odpowiedzialnie. Ściganie się w Rosji nie byłoby logiczne w tej sytuacji - ocenił Alonso w rozmowie z RTVE.
Czytaj także:
Koniec z barwami Rosji w F1! Stanowcza decyzja zespołu
"Nie pojadę w GP Rosji". Bunt w F1