Instytut Bahrajnu na rzecz Praw i Demokracji (BIRD) wystosował oficjalne pismo do Formuły 1, w którym oskarżył szefów królowej motorsportu o to, że "porzuciła tych, którzy byli torturowani i więzieni" w Bahrajnie. Lokalni aktywiści zwrócili uwagę na to, że spora część osób w tym kraju jest prześladowana z powodu koloru skóry, podczas gdy F1 obiecała walczyć z nietolerancją i wykluczeniem.
Sayed Ahwed Alwadaei, dyrektor BIRD, skrytykował fakt, iż królowa motorsportu podpisała niedawno aż 15-letni, najdłuższy w historii, kontrakt na organizację GP Bahrajnu.
Poważne oskarżenia pod adresem F1
"To bezpośrednio zaprzecza twoim twierdzeniem z ubiegłego roku, jakoby Formuła 1 poważnie traktowała kwestie przemocy, łamania praw człowieka i represji" - napisał w liście do Stefano Domenicalego szef BIRD.
ZOBACZ WIDEO: Poruszające sceny z kijowskiego metra. Ukraińców odwiedził mer miasta
Aktywiści z Bahrajnu popierają decyzję F1 o odwołaniu GP Rosji ze względu na wojnę w Ukrainie, bo armia rosyjska łamie tam prawa człowieka i morduje niewinnych ludzi. Jednak organizacja zwraca uwagę na to, że podobne wydarzenia mają miejsce na Bliskim Wschodzie, a nikt nie myśli o odwoływaniu GP Bahrajnu czy GP Arabii Saudyjskiej.
"Formuła 1 w przypadku krajów Bliskiego Wschodu najwyraźniej stosuje podwójne standardy" - można przeczytać w dokumencie.
Działający na rzecz praw człowieka w Bahrajnie informują, iż wyścig na torze Sakhir od lat przyczynia się do "maltretowania i cierpienia ludzi", a "Formuła 1 nie wykorzystała odpowiednio swojej platformy, aby położyć kres atakom i prześladowaniom lub też zapewnić zadośćuczynienia ofiarom".
Alwadaei w liście do szefa F1 wspomniał o wojnie domowej w Jemenie, która toczy się od roku 2015. W działania militarne w tym państwie angażują się Arabia Saudyjska, Bahrajn i Zjednoczone Emiraty Arabskie. Każde z tych państw jest organizatorem wyścigu F1.
Formuła 1 odpowiada na zarzuty
Rzecznik prasowy F1, w odpowiedzi na list aktywistów z Bahrajnu, przekazał portalowi racefans.net, że królowa motorsportu "bardzo poważnie traktuje swoje obowiązki w zakresie praw człowieka", a także "ustala bardzo wysokie standardy etyczne dla klientów i osób zaangażowanych w F1".
- To wszystko zostało zapisane w umowach i zwracamy baczną uwagę na przestrzeganie tych zasad - przekazał rzecznik F1.
Zdaniem organizacji BIRD, krokiem w dobrą stronę byłaby zmiana nastawienia względem wyścigów F1 na Bliskim Wschodzie i naciskanie na lokalne władze, by niezależna komisja zbadała przypadki naruszania praw człowiek przy okazji organizacji GP Bahrajnu.
Aktywiści swoje listy wysłali nie tylko do F1 i Stefano Domenicalego, ale również do wielu kierowców w nadziei, że zabiorą oni głos ws. wydarzeń w Bahrajnie i Arabii Saudyjskiej, potępiając łamanie praw człowieka w tych państwach, chociażby za pośrednictwem mediów społecznościowych.
- Przez dziesięciolecia Formuła 1 ciężko pracowała, aby być pozytywną siłą wszędzie, gdzie tylko się pojawia. F1 przynosi korzyści ekonomiczne, społeczne i kulturowe. Sporty takie jak Formuła 1 mają wyjątkową pozycję, aby przekraczać granice i kultury, łącząc kraje i społeczności. Wszystko po to, aby mogły się one dzielić pasją i ekscytacją związaną z wyścigami - przekazał rzecznik prasowy F1.
Na list aktywistów zareagowały już władze Bahrajnu, które podkreśliły, iż kraj "wprowadził reformę praw człowieka", a oskarżenia z listu BIRD są "absurdalne i pozbawione kontekstu". Zdaniem władz, Bahrajn ma "najsolidniejszą ochronę praw człowieka w regionie". Składają się na nią m.in. niezależny rzecznik praw człowieka, mocno zmodyfikowany policyjny kodeks postępowania i przeprowadzona niedawno reforma sądownictwa karnego.
Czytaj także:
Ferrari w drodze na szczyt F1? Włosi tonują nastroje
"Nie chciałem rozwodu". To ocaliło relacje Wolffa i Hamiltona