Formuła 1 od ubiegłego roku funkcjonuje w oparciu o limit wydatków, który ma sprawiać, że rywalizacja będzie bardziej wyrównana. Przed sezonem 2022 pułap został obniżony do 140 mln dolarów, choć założenia te dotyczyły kalendarza składającego się z 21 wyścigów. Jako że tegoroczna kampania liczy aż 23 rundy, to ekipom "dopisano" po 1,2 mln dolarów za każdą z nich.
Formalnie ekipy F1 mogą zatem wydać w sezonie 142,4 mln dolarów. Większość z nich uważa jednak, że to za mało. Budżety były bowiem obliczane w zupełnie innych realiach i nie zakładały wysokiej inflacji spowodowanej m.in. wzrostem cen energii elektrycznej. Kłopotem dla zespołów okazała się też wojna w Ukrainie, za sprawą której droższe stały się koszty surowców i transportu.
Siedem z dziesięciu zespołów chce, aby podniesiono limit wydatków w roku 2023, bo zgodnie z regulaminem ma on ponownie zostać obniżony - tym razem do poziomu 135 mln dolarów plus 1,2 mln dolarów za każdy dodatkowy wyścig, jeśli kalendarz będzie liczył więcej niż 21 Grand Prix.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: ależ on to zrobił! Zobacz popis gwiazdora Barcelony
Ekipy zażądały, by pułap dostępny w roku 2023 był wyższy o ok. 7 mln dolarów. Ponadto wskazują one na obowiązujący w regulaminie zapis o możliwym zwiększeniu limitu w kolejnym sezonie, jeśli we wrześniu danego roku wskaźnik inflacji w krajach G7 przewyższy 3 proc. Gdyby zastosować te przepisy, limit wydatków w kolejnej kampanii mógłby wzrosnąć do co najmniej 149 mln dolarów.
O takim rozwiązaniu nie chcą słyszeć, zdaniem "Auto Motor und Sport", trzy zespoły F1 - Haas, Alfa Romeo i Alpine. - Jeśli we wrześniu okaże się, że inflacja w krajach G7 będzie powyżej 3 proc., to limit na sezon 2023 zostanie automatycznie podwyższony. Nie musimy tego przyspieszać - powiedział niemieckiemu serwisowi Gunther Steiner, szef Haasa.
Otmar Szafnauer, który zarządza Alpine, zwrócił uwagę na to, że jeszcze nie tak dawno o podwyższaniu limitu nie chciały słyszeć McLaren i Aston Martin. Oba zespoły zmieniły zdanie, gdy zobaczyły, że nie najlepiej weszły w sezon 2022. Dodatkowe środki ekipy chcą po prostu wydać na rozwój bolidów, by dołączyć do czołówki F1.
- Oni mają problemy z bolidami i muszą je gruntownie przebudować, dlatego potrzebują więcej pieniędzy - ocenił Szafnauer.
Impasowi na razie przygląda się Stefano Domenicali. Zdaniem szefa F1, zespoły w końcu osiągną porozumienie, bo będą do tego zmuszone i finalnie limit wydatków zostanie podwyższony o ok. połowę żądanej kwoty, czyli 3-4 mln dolarów. Wynikać to ma z faktu, że znacznie wyższe koszty frachtu i transportu sprawiają, że zespołom nie uda się zmieścić w granicy budżetowej nakreślonej na sezon 2023.
Czytaj także:
Szef Mercedesa nie wybaczył. Krytykuje byłego już dyrektora F1
Verstappen stracił wiarę w obronę tytułu. Gorzkie słowa Holendra