Gdy Tatiana Calderon przed kilkoma laty zostawała kierowcą rozwojowym Alfy Romeo, część kibiców Formuły 1 wierzyła, że Kolumbijka będzie pierwszą przedstawicielką płci pięknej w F1 po długim okresie oczekiwania. Stało się jednak inaczej, bo Calderon nigdy nie dostała szansy w królowej motorsportu.
Obecnie 29-latka posiada kontrakt na starty w amerykańskiej serii IndyCar, będąc pierwszą kobietą w tej serii od czasów Simony de Silvestro w roku 2013. W zeszłym sezonie rywalizowała też w wyścigach długodystansowych WEC. Calderon postanowiła zmienić otoczenie, bo w końcu zrozumiała, że F1 jest zbyt zamkniętym środowiskiem.
- Jeśli chodzi o osiągi za kierownicą, jestem przekonana, że kobieta jest w stanie rywalizować z mężczyzną i może za kilka lat będziemy mogli to zobaczyć w F1. Pewne rzeczy muszą się jednak zmienić, aby było to możliwe - powiedziała w rozmowie z "Autoweek" Kolumbijka, która na co dzień mieszka w Madrycie.
W oczekiwaniu na kobietę w F1
Ostatnią panią, która wzięła udział w wyścigu F1, była Lella Lombardi w sezonie 1976. Następnie swoich prób za kierownicą bolidu próbowały Maria de Villota czy Susie Wolff. Druga z nich pojawiła się w treningu przed GP Wielkiej Brytanii przed siedmioma laty, ale nigdy nie miała okazji rywalizować w wyścigu F1. W efekcie Wolff zakończyła karierę i skupiła się na pracy w roli menedżera zespołów.
ZOBACZ WIDEO: Piękna miss Euro wbiła szpilkę gwiazdorowi Szwecji
Aby zwiększyć szansę kobiet na dostanie się do F1, stworzono dla nich osobną kategorię wyścigową - W Series. Rywalizujące tam panie mają możliwość wygrania pokaźnych pieniędzy, co powinno im pomóc w finansowaniu dalszych karier. Jamie Chadwick, chociaż dwukrotnie zostawała już mistrzynią "damskiej F1", wciąż daleka jest od królowej motorpsortu. 23-latka pomaga jedynie Williamsowi w symulatorze.
Zdaniem Calderon, kobiet brakuje w F1 ze względu na dyskryminujące przepisy. Aby otrzymać możliwość jazdy w królowej motorsportu, należy wywalczyć superlicencję. Uzyskanie pozwolenia na starty w F1 wymaga zdobycia 40 punktów superlicencyjnych. Zgarnięcie tytułu w W Series gwarantuje 15 "oczek". Tym samym panie pozostałych 25 punktów muszą "poszukać" w innych kategoriach, rywalizując z mężczyznami.
- Jeśli dwukrotnie wygrywasz W Series, tak jak Jamie, to powinnaś mieć miejsce w wyższej kategorii wyścigowej. O to chodzi. Tymczasem tak nie jest. To musi się zmienić. Musimy pracować nad tym, aby kobiety zdobywały sponsorów i miejsca w konkurencyjnych zespołach - zaapelowała Calderon w "Autoweek".
Koniec marzeń Calderon o F1?
Calderon pomagała Alfie Romeo jako kierowca rozwojowy w latach 2016-2020, ale nie jest tajemnicą, że było to powiązane z kwestiami sponsorskimi. Karierę Kolumbijki wspierały bowiem takie firmy jak Telcel czy Richard Mille. Jednak zespół z Hinwil nigdy nie dał poważnej szansy zawodniczce z Ameryki Południowej. Ograniczył się jedynie do prywatnej sesji testowej bolidem F1.
W tej sytuacji Calderon przed sezonem 2021 porzuciła pracę na rzecz F1, wybierając starty w japońskiej Super Formule i WEC. - Skłamałabym, gdybym powiedziała, że Formuła 1 to nie jest mój cel i moje marzenie. Jednak teraz muszę się koncentrować na innych możliwościach, obecnie to chociażby IndyCar. Staram się cieszyć każdym dniem - powiedziała Kolumbijka.
Bolidy IndyCar są zbliżone do tych, jakie oglądamy w F1. Ponadto coraz częściej kierowcy z tej serii wyścigowej są dostrzegani przez szefów ekip F1. W ostatnich miesiącach Colton Herta przykuwał uwagę Alfy Romeo, a Pato O'Ward został testerem McLarena. - Poziom IndyCar jest bardzo wysoki. Bycie kierowcą rozwojowym w F1 rozwinęło mnie. Dostrzegłam, że mogę być konkurencyjna, jeśli tylko dostanę szansę. Kobiety mogą wykonać naprawdę dobrą robotę w F1 - wyjaśniła Calderon.
Co ciekawe, Herta i O'Ward obecnie nie mają superlicencji, więc również nie mogliby startować w F1. - Dla mnie to jasne, że ta zasada musi się zmienić. To ułatwiłoby drogę kobietom. Obecnie będąc jedynie w najlepszych zespołach masz szansę wywalczyć tyle punktów, aby uzyskać superlicencję - dodała 29-latka.
Problem jest jednak bardziej złożony. FIA wprowadziła system punktowy, aby superlicencji nie otrzymywali kierowcy płacący za starty, którzy nie osiągają sukcesów w seriach młodzieżowych, a jedynie posiadają budżet sponsorski. Poluzowanie tych zasad sprawi, że do F1 ponownie napierać będą kierowcy o niższym poziomie umiejętności.
Czytaj także:
Wyścig zbrojeń w F1. Zespoły muszą liczyć pieniądze
Charles Leclerc gotów walczyć o tytuł