Po raz kolejny Lewis Hamilton zabrał głos ws. wojny w Ukrainie. Gdy tylko rozpoczęła się rosyjska agresja na sąsiednie państwo, kierowca Mercedesa ogłosił pełne wsparcie dla narodu walczącego z agresorem. Interwencja zbrojna, rozpoczęta na rozkaz Władimira Putina, doprowadziła już do śmierci kilku tysięcy Ukraińców, a kilka milionów osób uciekło z kraju objętego wojną. To ich losem martwi się obecnie siedmiokrotny mistrz świata Formuły 1.
"Modlę się za ludzi z Ukrainy. Siła, którą okazali w tym trudnym czasie, jest niesamowita. Musimy ich wspierać i pomagać im we wstawaniu z kolan. Całe rodziny są wysiedlane, rozdzielane i zabijane. Ukraińcy, zwłaszcza kobiety i dzieci, doświadczają przemocy i potrzebują naszej pomocy" - przekazał Hamilton w mediach społecznościowych.
37-latek wezwał kibiców obserwujących go w social mediach, na samym Instagramie jest ponad 27,6 mln, do wspierania finansowego organizacji pomagającym uchodźcom z Ukrainy. Kraj ten opuściło już ponad 4,5 mln osób, z czego ponad 2,7 mln trafiło do Polski.
Hamilton wskazał trzy fundacje - SOS Childrens Villages, Save The Children oraz Refugees jako te, które prowadzą działania na rzecz Ukraińców i są godne zaufania.
Sama Formuła 1, jeszcze przed startem sezonu 2022, ogłosiła przekazanie "hojnego datku" na rzecz UNICEF, który od kilku tygodni stara się dostarczać jedzenie i leki do Ukrainy, bierze też na swoje barki organizowanie korytarzy humanitarnych i transportów osób z terenów objętych działaniami wojennymi. F1 zachęcała przy tym zespoły, by same podjęły podobne działania.
W ubiegły weekend Sebastian Vettel podkreślał jednak, że F1 zawsze może i powinna zrobić więcej na rzecz uchodźców z Ukrainy, jak i krajów ich przyjmujących. - Jak dobrze wiemy, Formuła 1 ma dużo pieniędzy. Nie możesz wesprzeć Ukrainy poprzez szybszą czy wolniejszą jazdę, ale możesz to zrobić poprzez zbieranie datków na rzecz Ukraińców - stwierdził czterokrotny mistrz świata F1.
Czytaj także:
Szef Mercedesa nie wybaczył. Krytykuje byłego już dyrektora F1
Verstappen stracił wiarę w obronę tytułu. Gorzkie słowa Holendra