W tym artykule dowiesz się o:
Kubica dostanie drugą szansę?
Wiele wskazuje na to, że Robert Kubica w czwartek zostanie ogłoszony nowym kierowcą Williamsa. Tym samym spełni się marzenie Polaka o powrocie do królowej motorsportu. Kariera krakowianina została bowiem brutalnie przerwana wskutek wypadku w roku 2011.
Jeśli środowe informacje się potwierdzą, Kubica znajdzie się na krótkiej liście kierowców, którzy dostali od F1 dostali drugą szansę. Jego przypadek jest jednak szczególny, bo ostatni wyścig zanotował pod koniec 2010 roku.
Tymczasem najczęściej kolejną okazję do zaprezentowania się w F1 dostają kierowcy młodzi, którzy są u progu swojej kariery.
Rosjanin wraca do F1 po ponad rocznej przerwie. Jeszcze pod koniec 2017 roku otoczenie Red Bulla i szefostwo Toro Rosso miało go szczerze dosyć. W efekcie kierowca z Ufy nie wytrwał nawet do końca sezonu i został zastąpiony przez Brendona Hartleya.
Kwiat znalazł zatrudnienie w Ferrari, gdzie w ostatnich miesiącach pracował w symulatorze i pewnie nie zakładał, że po roku ponownie zgłoszą się do niego szefowie Red Bulla.
Jego powrót do Toro Rosso pomógł nieco Kubicy, bo tym samym spełniony został warunek dotyczący posiadania Rosjanina w stawce F1. Osłabiło to pozycję Siergieja Sirotkina.
ZOBACZ WIDEO "Piłka z góry". Mourinho nie jest już "special one". "Przestał się rozwijać"
Francuz dostał szansę w Renault w połowie sezonu 2009, gdzie zastąpił zawodzącego Nelsona Piquet Jr. Sytuacja francuskiego zespołu była wówczas fatalna. Niekonkurencyjny samochód i problemy finansowe sprawiły, że Grosjean nie miał szans, by zaprezentować w pełni swój talent. Pojechał w siedmiu wyścigach i ani razu nie punktował.
Na kolejną szansę w F1 musiał czekać aż do sezonu 2012, gdy zaufali mu szefowie Lotusa, powstałego na bazie Renault. Dobre występy przeplatał słabszymi. Zasłynął też z niebezpiecznych manewrów, o czym najlepiej w Grand Prix Japonii przekonał się Mark Webber. Australijczyk chciał wówczas pobić Francuza.
Mimo nierównej jazdy, Grosjean do dziś pozostaje w F1 i jest kierowcą Haasa.
Podobnie jak Grosjean, drugi z kierowców Haasa również musiał na moment odpocząć od Formuły 1. Duńczyk uważany był za ogromny talent i dostał szansę w McLarenie w sezonie 2014. Jednak Brytyjczycy dość niespodziewanie stanęli przed możliwością zakontraktowania Fernando Alonso i postanowili z niej skorzystać. W tej sytuacji Magnussenowi pokazano drzwi. Nie pomógł mu nawet fakt, że już w debiucie stanął na podium.
Magnussen na kolejną szansę w F1 musiał czekać aż do roku 2016, gdy zaufało mu Renault. Jednak we francuskim zespole ponownie nie zagrzał miejsca. Swój raj na ziemi odnalazł dopiero w Haasie. Amerykańscy szefowie muszą być z niego zadowoleni, bo obecny kontrakt Duńczyka obowiązuje aż do 2020 roku.
Wprawdzie Nowozelandczyk wkrótce najprawdopodobniej opuści F1, ale też można zaliczyć go do kierowców, którzy dostali drugą szansę w królowej motorsportu. Hartley jako nastolatek został dostrzeżony przez środowisko Red Bulla.
Już jako 18-latek w sezonie 2008 testował samochód F1 spod znaku "czerwonych byków", później był kierowcą rezerwowym Toro Rosso i Red Bulla. W roku 2010 został jednak wyrzucony z akademii talentów.
Szczęście odnalazł w wyścigach długodystansowych, gdzie zaczął odnosić szereg zwycięstw. W efekcie ponownie zgłosił się po niego Red Bull. Pod koniec sezonu 2017 zastąpił Kwiata w Toro Rosso, ale nie zachwycił swoimi występami.
Mało kto pamięta, że również Brazylijczyk wyleciał z królowej motorsportu, choć na krótką chwilę. W roku 2002 Massa był reprezentantem Saubera, który nie znalazł dla niego miejsca w kolejnym sezonie. W efekcie kierowca z kraju kawy na dwanaście miesięcy opuścił F1.
Później kariera Massy rozwijała się jak po sznurku. Powrót do Saubera w roku 2004 zaowocował przenosinami do Ferrari, gdzie w sezonie 2006 mógł się szkolić pod okiem Michaela Schumachera. W sezonie 2008 przez krótką chwilę był mistrzem świata, ale wydarzenia w Grand Prix Brazylii nie potoczyły się po jego myśli. W roku 2009 na Węgrzech przeżył fatalny wypadek, po tym jak sprężyna z samochodu Rubens Barrichello trafiła go w głowę.
Karierę zakończył po sezonie 2017. Jego ostatnim zespołem był Williams.
Nazwisko Włocha często jest przytaczane w historiach dotyczących Kubicy. Zanardi stracił bowiem nogi wskutek wypadku na Lausitzringu w roku 2001, ale się nie poddał i wrócił do ścigania. Zdobywał też medale na igrzyskach paraolimpijskich.
Zanim jednak do tego doszło, próbował swoich sił w Formule 1. Zanardi pojawił się w królowej motorsportu po raz pierwszy w sezonach 1991-1994, gdy startował kolejno w barwach Jordana, Minardi i Lotusa. Jego wyniki nie były jednak najlepsze i musiał poszukać jazdy w innych seriach.
W sezonie 1999 po Zanardiego zgłosił się jednak Williamsa. Współpraca obu stron nie zakończyła się jednak szczęśliwie. Brytyjczycy skonstruowali wówczas mało konkurencyjny samochód, a Włoch nie zdobył ani jednego punktu. I już na zawsze pożegnał się z F1.