W tym artykule dowiesz się o:
Wygrany: Valtteri Bottas Chyba nikt nie spodziewał się, że Valtteri Bottas wygra wyścig na Albert Park. Wprawdzie Mercedes imponował tempem od początku weekendu wyścigowego w Melbourne, ale robił to za sprawą Lewisa Hamiltona. I to Brytyjczyk znajdował się na pole position.
Bottas już w pierwszym wyścigu pokazał pazur i wiemy, że nie powtórzy się sytuacja sprzed roku, kiedy nie triumfował ani razu i został sprowadzony do "pomocnika" Hamiltona.
Przegrany: Lewis Hamilton Lewis Hamilton dominował w treningach, zdobył pole position, a jednak w wyścigu dał się ograć zespołowemu koledze. Być może nie będzie to mieć decydującego wpływu na losy walki o tytuł, bo przed nami jeszcze dwadzieścia wyścigów, ale 34-latek nie zwykł przegrywać z Bottasem.
Zwłaszcza, że Hamilton celuje w pobicie rekordu Michaela Schumachera, jeśli chodzi o liczbę wygranych wyścigów. Dlatego każda stracona szansa na triumf może boleć.
Wygrani: Max Verstappen i Honda W okresie zimowym Red Bull Racing w samych superlatywach wypowiadał się o silnikach Hondy, a eksperci podawali te wypowiedzi w wątpliwość. Max Verstappen udowodnił w niedzielę, że może być konkurencyjny w sezonie 2019. Podium na rozpoczęcie współpracy z Japończykami? "Czerwone byki" nie mogły myśleć o lepszym scenariuszu.
Dla Hondy to pierwsze podium od 2008 roku. Japończycy mają powody do zadowolenia. I pewnie zastanawiają się nad tym, co teraz myślą szefowie McLarena, którzy zrezygnowali z ich silników po sezonie 2017.
ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 106. Andrzej Borowczyk: Kubica mógł wejść na szczyt. Wstępny kontrakt z Ferrari był już podpisany
Przegrani: Ferrari To nie był weekend Ferrari. Włosi zdominowali zimowe testy i mieli sięgnąć w Melbourne po pewną wygraną. Tymczasem kierowców z Maranello nie było nawet na podium. Mattia Binotto ma nad czym myśleć, bo jego praca na stanowisku szefa zespołu nie zaczyna się najlepiej.
Czytaj także: Leclerc ofiarą team orders w Ferrari Cieniem na Ferrari kładzie się też sytuacja związana z team orders. Charles Leclerc nie dostał zgody na wyprzedzenie Sebastiana Vettela, a przecież był to dopiero pierwszy wyścig sezonu. Losy tytułu jeszcze się nie rozstrzygają, a team już jasno wskazał, kto jest numerem jeden.
Wygrany: Nico Hulkenberg Przed sezonem Nico Hulkenberg sporo naczytał się o tym, że Renault zamierza uczynić z Daniela Ricciardo kierowcę numer jeden. Tymczasem weekend w Australii pokazał, że nie jest to takie pewne.
Niemiec był lepszy od Australijczyka w kwalifikacjach, również wyścig ułożył się dla niego lepiej. O ile Ricciardo tak naprawdę odpadł z walki wskutek problemów na starcie, o tyle "Hulk" był w stanie dojechać do mety na siódmej pozycji.
Przegrani: Williams Dla Williamsa to był ciąg dalszy zimowych testów. Tak bowiem należy określić Grand Prix Australii w wykonaniu tej ekipy. Sam wynik nie jest rozczarowaniem, bo należało tego oczekiwać w związku z ostatnimi problemami z Grove.
Czytaj także: Dlaczego Williams jest ostatni? Gorzej brzmią wypowiedzi m.in. Roberta Kubicy o brakujących częściach i konieczności jazdy z uszkodzonym przednim skrzydłem i podłogą. To niedopuszczalne w F1.
Wygrany: Lance Stroll Lance Stroll znajduje się pod presją, bo musi udowodnić, że jest kimś więcej niż synem właściciela zespołu. Nowy etap kariery w Racing Point rozpoczął w dobrym stylu. Chociaż startował z szesnastej pozycji, to znalazł się w punktowanej dziesiątce.
Co ważniejsze, Kanadyjczyk wygrał wewnętrzny pojedynek z Sergio Perezem. Meksykanin ma pierwsze powody do niepokoju, a to że czasem puszczają mu nerwy widzieliśmy już podczas rywalizacji z Estebanem Oconem w sezonach 2017-2018.
Przegrani: Haas Z jednej strony Kevin Magnussen dojechał do mety na szóstej pozycji, z drugiej… zespół znów źle dokręcił koło w samochodzie Romaina Grosjeana. Jeśli w Australii w garażu Haasa ponownie znaleźli się operatorzy Netfliksa, to mieli co nagrywać.
- Australia mnie nie lubi - rzucił do dziennikarz Grosjean. Tymczasem jego ekipa nad wyraz często ma problemy podczas pit-stopów.
Wygrany: Daniił Kwiat Niektórzy wątpili w sens jego powrotu do F1, a tymczasem Daniił Kwiat zdobył cenny punkt w Australii. Chichot losu polega na tym, że Rosjanin dojechał do mety tuż przed Pierrem Gaslym, czyli etatowym kierowcą Red Bulla. Zespół satelicki lepszy od fabrycznego?
Przegrany: Carlos Sainz Carlos Sainz pechowo zaczął przygodę z McLarenem. W sobotnich kwalifikacjach skończył jazdę na Q1 z powodu "kapcia" Roberta Kubicy, który uniemożliwił mu poprawę czasu. W wyścigu awarii uległo MGU-K w jego samochodzie, przez co nie zobaczyliśmy go na mecie.
Kierowca z Madrytu przed sezonem bardzo pochlebnie wypowiadał się o silnikach Renault. Chyba się nieco pospieszył.