Odszedł kibic, który za klub oddałby wszystko. Kiedyś mecz uratował mu życie

Facebook / Gatta Active Futsal Team / Na zdjęciu: Piotr Nowak
Facebook / Gatta Active Futsal Team / Na zdjęciu: Piotr Nowak

Środowisko futsalowe pogrążyło się w żałobie. Nie żyje Piotr Nowak, który był zagorzałym kibicem klubu ze Zduńskiej Woli. Kiedyś zdradził, że wyjście na mecz uratowało mu życie.

Piotr Nowak od przeszło dziesięciu lat uczęszczał na mecze futsalu. Jego ukochanym klubem była Gatta Active Zduńska Wola, która ostatnio przeżywała spore perturbacje. W ich wyniku w zeszłym sezonie musiała się wycofać z rozgrywek Statscore Futsal Ekstraklasy.

Nowak był niezwykle wiernym kibicem. To, jak bardzo kochał Gattę, doskonale obrazuje wpis Mariusza Milewskiego, wieloletniego reprezentanta klubu ze Zduńskiej Woli.

"Dziś odszedł od nas kibic legenda, człowiek mający w sercu klub Gatta,  jak również nas - zawodników. Piotruś, dziękuję Ci za wszystkie mecze, treningi, za twój uśmiech, za twoje łzy szczęścia po każdym wygranym meczu i za to, że zawsze nas wspierałeś, za wszystkie newsy, jakie krążyły o nas po okolicy. Będzie nam ciebie brakowało, ale wiem że na pewno będziesz nam wszystkim kibicował dale,  już tam z góry, mimo że gramy w różnych klubach. Na zawsze pozostaniesz w naszych sercach" - pisał w sobotę na Facebooku.

Nowaka żegna również Gatta, a także Statscore Futsal Ekstraklasa. W pięknych słowach wspomina go Klub Kibica Gatta Active FT "Kocury".

"Dziś 18.09.2021r. zmarł człowiek Legenda, którego znała cała Polska, ikona Gatty, obecny na każdym meczu domowym, jak i wyjazdowym, Piotr Nowak spotkał się dziś ze św. Piotrem. Klub Kibica, Gatta i cały zduńskowolski sport nigdy nie będzie już taki sam. Odszedł w wieku 69 lat" - napisano na Facebooku.

W kwietniu 2020 roku Piotr Nowak udzielił wywiadu portalowi futsalekstraklasa.pl. Wówczas opowiadał o tym, że uratowała go obecność na meczu Gatta Zduńska Wola - Rekord Bielsko-Biała (7 marca 2020). Tuż przed spotkaniem źle się poczuł.

- Hala pełna kibiców, a ja nie miałem przy sobie nawet czekolady. I zemdlałem. Jestem po zawale, po udarze. Miałem ogromne szczęście: straciłem przytomność w hali pełnej ludzi. Ja, Piotr, już witałem się ze świętym Piotrem. Ale w hali był ratownik i mnie uratował. Gdybym bym sam w domu, byłoby po mnie. A tak, trafiłem do szpitala. Dziś czuję się dobrze - mówił wówczas.

Był tak oddany, że chodził nie tylko na mecze, ale i na treningi. - Chodzę nie tylko na mecze, także na treningi. Pamiętam piękne mecze, np. z Akademią Pniewy. Pamiętam mistrzostwo Polski, długi czas bez porażki u siebie. Pamiętam też gorsze czasy, szóste miejsce w poprzednim sezonie. Ale pamiętam również niewiarygodne akcje Daniela Krawczyka, który powinien cały czas grać w reprezentacji Polski - zaznaczał w zeszłym roku.

Bez wątpienia zduńskowolski sport stracił wyjątkowego kibica. Nic dziwnego, że tak wiele osób ze środowiska rozpacza po jego odejściu.

Czytaj także:
Jest decyzja ws. Arkadiusza Milika. Co zrobi Paulo Sousa?
Siedzi już w areszcie, a to początek problemów

Komentarze (0)