Brazylijski trener gimnastyki sportowej artystycznej Fernando de Carvalho Lopes ponownie trafił na pierwsze strony gazet w swoim kraju. I nie chodzi tutaj o wyniki sportowe jego podopiecznych.
Sprawa, która wyszła na jaw w 2016 roku, znalazła swój finał w postaci wyroku sądowego. De Carvalho Lopes został uznany winnym "wykorzystania seksualnego czterech zawodniczek, w tym jednej nieletniej".
To jednak nie cała lista hańby. Jak informuje gazeta "Globo Esporte", znalazło się kolejnych 40 gimnastyczek, które ujawniły nadużycia trenera na przestrzeni lat 1999-2016.
I to właśnie w 2016 roku jedna z ofiar, która miała wtedy zaledwie 13 lat, opowiedziała rodzicom co dzieje się w drużynie gimnastyczek, mianowicie o nieodpowiednich zachowaniach trenera. Rodzice zareagowali momentalnie, a kiedy sprawa stała się znana, szybko znalazło się siedem osób - jedni w roli świadków, inni jako ofiary.
Co ciekawe sprawa po kilku miesiącach śledztwa stanęła w miejscu na kolejne dwa lata. Została jednak wznowiona w 2018 roku, gdy skargi zaczęły się mnożyć i było ich już kilkadziesiąt.
Wyleciał tuż przed igrzyskami
Fernando de Carvalho Lopes przez 20 lat prowadził młode gimnastyczki. W 2016 roku jego kariera dobiegła końca. Miesiąc przed igrzyskami w Rio został usunięty z kadry. Wtedy zaczęły się jego problemy po skargach względem jego zachowania. To był początek końca.
Trzy lata później było już wiadomo, że jako trener jest skończony. Najwyższy Sąd ds. Sprawiedliwości Sportowej zakazał mu bowiem dożywotnio jakiejkolwiek aktywności i działalności związanej z gimnastyką sportową.
Teraz natomiast poznał wyrok. 109 lat i osiem miesięcy pozbawienia wolności. Sędzia Fernanda Alves da Rocha dodała, że odbędzie ją "w zamkniętym reżimie więziennym ze względu na wysoki wymiar kary i okrucieństwo przestępstwa popełnianego przez długi czas".
"CBG potwierdza swoje zobowiązanie do zerowej tolerancji dla aktów nękania i nadużyć w sporcie, które zawsze uważaliśmy za odrażające" - dodała z kolei Brazylijska Federacja Gimnastyczna (CBG).
Oskarżony próbował się bronić na różne sposoby. Twierdził m.in., że jego podopieczne czasami udawały płacz, żeby go upokorzyć. Teraz, po otrzymaniu surowego wyroku, przysługuje mu jeszcze prawo do odwołania.
Zobacz także:
"Pupilek Kadyrowa" poleciał do Rosji. Tam skonfiskowano mu paszport
"Było tam 30 facetów". Zawodniczki ujawniły, co je spotkało w Jordanii